Przepraszam was, że tak długo mnie nie było. Obowiązki szkolne i domowe ostatnimi dniami, czy nawet miesiącami rzuciły się na mnie i nie miałam siły już dodawać kolejnych rozdziałów. I bardzo, podkreślam bardzo was przepraszam za moje lenistwo oraz nieróbstwo w ostatnim czasie ale I klasa liceum nie jest prosta, kiedy jesteś wystawiony/a na poważne zmiany. Przestawienie się z liceum na gimnazjum trochę trwało, jednak teraz powracam ze zdwojoną siłą i chęcią do działania! <3
Agnieszka
Impossible
Miłość przez przypadek? Może chodzi o pieniądze? Może chce się na nim wybić? Może ma ochotę na przelotny romans? Może ...
sobota, 7 stycznia 2017
niedziela, 13 listopada 2016
Rozdział 5
*Oczami Emily*
Jak można doprowadzić siebie do takiego stanu? No pytam się jak?! Przecież jak się pije
to tylko się pije! Kto dokłada do tego jeszcze trawkę?! A poza tym,
narkotyki są szkodliwe, i owy Louis powinien o tym wiedzieć, bo przecież nie
jest cholernym dzieckiem…
Pożyczyłam, jeszcze raz samochód Diany i ruszyłam do tego
przeklętego klubu. Zastanówmy się … Chłopaków jest pięciu. Powinnam szukać
piątki, czy może czwórki, albo trójki? I który jest który?! Emily, spokojnie,
tylko pomyśl … Jest jeden blondyn i czterech brunetów z czego jeden mulat.Uff
.. Kurde, a teraz który jak ma na imię?!
Podłączyłam swojego Iphona do wejścia USB, a następnie
weszłam w internet i wpisałam ”One Direction. Kliknęłam w grafikę i tak
rozpoczęły się moje oględziny. Jak dobrze, że na jednym z tych zdjęć pokazani
byli wszyscy, wraz z imionami! Dziękuję osobie która wykonała to „dzieło”!
Zajechałam pod parking klubu i zaparkowałam Mercedesa.
Rzuciłam spojrzeniem jeszcze raz w mały ekranik na desce rozdzielczej, aby
przyjrzeć się im jeszcze raz. Okej, dam
rade … Wyłączyłam samochód, po czym go zamknęłam i udałam się w kierunku
wejścia klubowego. Przed nim zauważyłam rzeszę paparazzi, którzy czaili się
przed drzwiami frontowymi. Ciekawe na
kogo? No pomyśl …
Jak dobrze, że
wzięłam z komody moje ulubione okulary przeciwsłoneczne z CK. Nałożyłam owe
okulary na nos i pewnym krokiem weszłam do budynku. Pierwsze co rzuciło mi się
w oczy, to wpół rozebrane dziewczyny, biegające po całym klubie, świecące swoim
tyłkiem i wielkimi piersiami.
Dlaczego akurat przed wyjściem przebrałam się w krwistoczerwoną
obcisłą sukienkę, sięgającą do ud, oraz czarne botki na szpilce? Bo jesteś głupia Em … I przy okazji nie myślisz
…
Omiotłam spojrzeniem cały parkiet na którym tańczyły pary …
Nie, tańcem bym tego nie nazwała … Uprawiały seks w ciuchach. Jedna z owych par
przykuła mój wzrok, ponieważ w oczy rzuciła mi się blond czupryna. Szybkim
krokiem przeszłam obok „Tańczących par” i doszłam najprawdopodobniej do jednego
z członków One Direction.
Chłopak ubrany był w białą koszulkę, a na to miał założoną
czarną skurzaną kurtkę. Natomiast na nogach miał granatowe jeansy.
- Odpływamy – powiedziałam do brunetki, która właśnie
tańczyła z … Nialem? Tak, Niallem! Bingo! Chwyciłam Niala za rękę, na co on
jedynie spojrzał na mnie „ pijackim” i zdziwionym wzrokiem.
- Ja z nim tańczyłam! – rzekła piskliwie brunetka, próbując
od nowa dostać się do chłopaka, na co ja jedynie rzuciłam w jej kierunku
mordercze spojrzenie.
- Spokojnie
dziewczynki, starczy mnie dla was obu, tylko szczerze mówiąc, wolałbym się zająć
tobą kochanie .. – powiedział w moim kierunku, przysuwając twarz do mojej szyi
i reką dotykając mojego tyłka. Nieźle
zaczyna się moja odsiecz … Już mam jej po dziurki w nosie …
- Znajdę sobie
lepszego od ciebie dupku! – krzyknęła dziewczyna w stronę blondyna, a następnie
odeszła chwiejnym krokiem. Też sobie
nieźle zabalowała …
- To co, zostaliśmy
sami. Osobiście proponuję abyśmy przeszli do konkretów … - powiedział Niall,
czubkiem nosa jeżdząc po mojej żuchwie, a ręką ciągle ściskiwał mój pośladek. Ja wale … Pijany chłopak to nieznośny
chłopak ..
Zaczęłam lekko odpychać chłopaka, jednak to nie
poskutkowało.
- Niall, skup się.
Gdzie macie swoją loże? – zapytałam chłopaka, z nadzieją, że mi odpowie. On
jedynie gwałtownie przycisnął swoje wargi do moich, sunąc rękoma wzdłuż moich
bioder. Językiem próbował dostać pozwolenie do pogłębienia tej pieszczoty,
jednak ja w jednej chwili oderwałam się od chłopaka i wzięłam go za rękę.
- Wolisz, żebyśmy
byli sam na sam? Już cię lubię … - powiedział do mnie, oblizując swoją dolną
wargę, jednak nie zwracałam na niego uwagi. Najbardziej zależało mi na tym aby
wyprowadzić go z parkietu i spróbować spokojnie z nim porozmawiać. Nim
opuściłam parkiet, uderzyłam w coś bardzo twardego. Prawie wywróciłabym się
przez te moje duże szpilki, jednak blondyn, stojący za mną, złapał mnie w ostatniej
chwili. Dobrze, że przynajmniej w takich
sytuacjach potrafi zachować trzeźwość umysłu …
Uwolniłam się z objęć blondyna, a następnie spojrzałam w to,
w co przed chwilą uderzyłam. Był to brunet z lekkim zarostem … Zaraz, chwila … To Liam! Jest dobrze… Mam
dwóch ..
Brunet ubrany był w czarną koszulę, którą miał podwiniętą na
przedramionach oraz czarne, eleganckie rurki, które podkreślały jego
wyrzeźbione nogi.
- Liam, idziesz ze mną – rzekłam do chłopaka, tonem
nieznoszącym sprzeciwu. On spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczyma, a następnie
mnie przytulił i pocałował w oba policzki uśmiechając się przy tym pijacko.
- Ona jest moja! –
krzyknął Niall i natychmiastowo znalazł się obok mnie, obwiązując mnie rękoma w
pasie. Parsknęłam śmiechem, widząc jak blondyn patrzy na bruneta. Chyba muszą
się bardzo, ale to podkreślam, bardzo lubić … I przy tym być baaardzo pijani …
- Niall puść mnie. –
powiedziałam do chłopaka, uwalniając się z jego uścisku – A ty … Liam idziesz
razem z nami, rozumiesz? – zapytałam chłopaka, oczekując odpowiedzi.
- Ja zawsze jestem za
trójkącikami – rzekł brunet, po czym
śmiesznie poruszał brwiami. Spojrzałam na chłopaka morderczym wzrokiem i
podążyłam do jeden z loż przy której siedział jakiś loczek. I o dziwo, siedział
tam sam popijając jakiś trunek.
Stanęłam wraz z chłopakami przed … Harym. Tak! Ale jestem
genialna! Spojrzałam na loczka, który w jednej chwili wskazał na swoje kolano,
na którym prawdopodobnie chciał abym usiadła. Najwidoczniej też już był nieźle
odstawiony… Po moim trupie! Wywróciłam
na niego oczami, i wskazałam pozostałej dwójce puste miejsca.
- Macie tutaj siedzieć i czekać. Czy jasno się wyraziłam? –
rzekłam do chłopaków, na co oni jedynie patrzyli na mnie wzrokiem pełnym
podniecenia, omiatając mnie od góry do dołu. Kiwnęli głową na tak, a ja ze
spokojem, mogłam ich opuścić i udać się w poszukiwaniu jakiejś wisienki na
torcie. Wniosek? Pijany facet, to głupi
facet.
Opuściłam moje kółko wzajemnej adoracji i udałam się w
kierunku tylnego wyjścia. Nie zwracałam uwagi na pary które się całowały, albo
robiły coś gorszego. Szybkim krokiem podeszłam do wyjścia. Kiedy otworzyłam
drzwi w moją twarz buchnęła fala chłodnego wieczornego powietrza. Wyszłam na
zewnątrz i omiotłam wzrokiem cały zaułek. Niedaleko ode mnie stała jakaś
postać, która najwidoczniej coś paliła. Ubrana była w jeansową koszulę, oraz
czarne spodnie. Z tyłu widoczna była
dobrze zbudowana sylwetka oraz regularnie unoszące się barki. Podeszłam
niepewnie do nieznajomego.
- Louis? – zapytałam,
dotykając jednego z umięśnionych ramion chłopaka. Jak na zawołanie odwrócił się
i spojrzał na mnie swoimi pięknymi jak niebieski ocean oczami. Mogłabym w nie
patrzeć godzinami oraz częściowo zatapiać się w intensywności ich barwy.
Chłopak uśmiechnął się w pijacki sposób, wyrzucił gdzieś obok papierosa i objął
mnie obiema rękoma w tali. Jego ramiona były gorące, w wyniku czego wręcz
parzyły moją skórę, a po moim ciele przeszły przyjemne prądy.
- Wiedziałem skarbie,
że po mnie przyjedziesz – powiedział chłopak, jąkając się oraz patrząc na mnie
wpół przytomnym wzrokiem.
- Louis, musimy iść
do reszty, czekają tam na nas. – rzekłam do niego, próbując uwolnić się z jego
umięśnionych ramion, jednak na marne. To tak jakbym siłowała się z górą lodową
… Niesamowicie pociągającą i przystojną górą …
- Ale ja nie chce
wracać. Chce zacząć od nowa. Chcę to naprawić – szepnął chłopak, przystawiając
swoją twarz coraz bliżej mojej. Naprawić?
Czyżby mówił o .. o nas? Nie Emily nie bądź głupia… Nie ma już co naprawiać …
Jego usta znajdowały
się w milimetrowej odległości od moich, a w
nozdrza gwałtownie uderzył zapach mocnego alkoholu oraz … marihuany?
- Czy ty paliłeś
marihuanę? – zapytałam chłopaka, patrząc na niego i oczekując od niego
jakiejkolwiek odpowiedzi. On jedynie
odwrócił głowę w bok, i przymknął oczy. Prawdopodobnie nad czymś intensywnie
myślał. Jestem tylko ciekawa nad czym?
Nad prostą odpowiedzią? Matko, ile bym
teraz dała, żeby słyszeć jego myśli…
- Louis, naprawdę
powinniśmy ju … - nie dokończyłam, gdyż wargi chłopaka spoczęły na moich,
łącząc je, na początku w delikatnym i subtelnym pocałunku. Tylko czy ja chciałam i czy ja potrzebowałam delikatnego pocałunku?
Chcę mu pokazać, jak bardzo zabolała mnie jego propozycja… Chcę mu pokazać, że
go jednocześnie nienawidzę i jednocześnie coś do niego czuję… Wiedziałam
jedynie, że go … Emily! Czas włączyć umysłowy przycisk stop!
Jednak ja nie potrafiłam go włączyć. Oddałam chłopakowi
pieszczotę namiętniej, na co on zaskoczony włączył do swojej gry język. Przez
dłuższą chwilę, toczyła się między nami walka o dominację, a nasze usta
idealnie ze sobą współgrały. Jednak, ja przegrałam ową walkę, a następnie
zostałam przyparta przez niego do zimnego muru, przez co z moich ust wydobył
się cichy jęk. Leciutko skubną moją dolną wargę a jego ręce przeniosły się
moich bioder, na zimne policzki przez co zaczęły mnie lekko piec.
- Louis, nie możemy …
Ty jesteś pijany … Tak nie może być … To nie w porządku … - wyszeptałam, między pocałunkami w wargi
chłopaka. On jedynie lekko oderwał się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Z
jego spojrzenia, dało się czytać jak z książki, pomimo, że był pijany … Wszystkie
emocje w nim buzowały, wręcz domagały się uwolnienia. Niekiedy dostrzegłam nawet drobne iskierki…
- Przepraszam Emily,
że wszystko zniszczyłem – powiedział, a jego pijackie wcielenie nagle wróciło. No ładnie dziewczyno! Całowałaś się z nim!
Ale co śmieszniejsze, kiedy był pijany! A nie .. poprawka … On wciąż jest
pijany …
- Musimy już iść –
rzekłam do chłopaka, starając się brzmieć jak najbardziej normalnie – Czy
przyjechał może jeszcze z wami… Zayn? – zapytałam chłopaka, oczekując od niego
„sensownej” odpowiedzi.
- Przecież mówiłem,
że go z nami nie ma. Pewnie zabawia się z Vic, kiedy ja dzisiaj tylko cię
pocałowałem! Rozumiesz?! Pocałowałem cię ... – na koniec zaczął się głupkowato
uśmiechać, tak jak małe dziecko kiedy dostanie coś niesamowitego od rodziców na
urodziny. Super …
Wywróciłam na niego oczami i wzięłam go za rękę, prowadząc w
stronę tylnego wyjścia klubu. Szybkim krokiem weszliśmy do wnętrza budynku, a
moim oczom znów ukazały się liżące pary… Jeszcze raz postanowiłam je zignorować
i takim oto sposobem dostaliśmy się do loży chłopaków.
- Siadaj –
powiedziałam do Louisa, który posłusznie wykonał mój rozkaz. – A teraz słuchać
mnie uważnie. Kto was tu przywiózł? Czy może sami przyjechaliście? Gdzie wasza
ochrona?... – zaczęłam rzucać w ich stronę
niezliczoną ilość pytań, a oni tylko ślinili się na mój widok. Jak tu się dogadać z idiotami?
- Ja nie wiem – rzekł
Harry w dłoni trzymając tę samą szklankę, z którą go wcześniej widziałam. Jeszcze mu mało…
- Super. Będę musiała
sama się wami zająć – stwierdziłam zawiedziona, gdyż żaden z obecnych chłopaków
nie miał ochotę na współpracę… - Niech
któryś z was da mi swój telefon – rozkazałam. W jednej chwili Liam „ruszył
mózgiem” i wyjął z kieszeni swoich rurek czarnego iphona, a następnie podał mi go. – Dziękuję – powiedziałam do
chłopaka.
Odblokowałam urządzenie a następnie weszłam w kontakty. Czego ja mam tam szukać? Mama, tata Danielle … Chwila! Czy tak się nie nazywała
przypadkiem jego dziewczyna? Tak!
Pewnie jesteście ciekawi skąd ja to wiem. Otóż, Diana kiedyś
przeczytała mi artykuł, w którym napisano, że Danielle Peazer, dziewczyna jednego
z członków One Direction miała poważny wypadek samochodowy, po którym prawdopodobnie
nie może mieć dzieci, czy coś w tym stylu… Oczywiście nie wiem, na ile ta
informacja jest prawdą, ale można jej jedynie współczuć …
Wykręciłam numer do owej dziewczyny, a po dwóch sygnałach
usłyszałam kobiecy głos.
- Li, coś się stało?
Jest pierwsza w nocy, a ty szczycisz mnie swoim telefonem? – powiedziała
dziewczyna sennym głosem na co ja odchrząknęłam.
- Tu nie Liam, tylko
Emily. Posłuchaj mam pewien problem. Chłopcy są w klubie i co gorsza bez
ochrony, i obawiam się, że zaraz przestaną kontaktować ze światem… -
przedstawiłam Danielle całą sytuację oraz skąd znam chłopaków i co wydarzyło
się miedzy mną a Louisem. Wiem, że miałam
nikomu o tym nie mówić ale nie miałam wyjścia… Potrzebowałam
kobiecego wsparcia …
- Czekaj… Louis na
poważnie coś takiego ci zaproponował? – zapytała dziewczyna, oczekując mojej
odpowiedzi. W tle można było usłyszeć lekki szmer, co świadczyło, że Danielle najprawdopodobniej
zaczęła się szykować. Bogu dzięki, że mi
pomoże …
- Kobieto, nie ma
teraz na to czasu. Chcesz wynosić ich wszystkich nieprzytomnych z klubu, na
oczach wszystkich osób i paparazzi którzy czekają aby dostać ich jak na tacy?
Pomożesz mi? – podsumowałam mój monolog,
z nadzieją że dziewczyna nie zrezygnuje i ofiaruje mi swoją pomoc.
- No pewnie. My
kobiety musimy się wspierać, prawda? Dobrze, że zostałam na noc u chłopaków, to
wezmę auto Liama. Ilu ich jest? – zapytała Danielle.
- Czterech –
powiedziałam do dziewczyny, na co ona pożegnała się ze mną a następnie
usłyszałam trzy charakterystyczne piknięcia potwierdzające zakończenie
połączenia.
- Trzymaj. Za chwilę
będzie tu twoja dziewczyna – rzekłam do bruneta po czym oddałam mu jego
urządzenie., a on spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Musiałaś? Już cię
nie lubię i nie chce … - zaczął marudzić jak sześciolatek, na co wywróciłam na
niego oczami.
Po piętnastu minutach, w naszym kierunku podchodziła śliczna
brunetka o kręconych włosach. Ubrana była w białe rurki, czarne szpilki i
czarną koszulę, co dodawało jej typowo kobiecego uroku, oraz podkreślało jej
kształtne ciało
Już zazdrościłam jej urody i sylwetki. Liam jest szczęściarzem, że udało mu się znaleźć piękną, a zarazem gotową do poświęceń dziewczynę. Jak ja bardzo chciałabym mieć takiego chłopaka …
Już zazdrościłam jej urody i sylwetki. Liam jest szczęściarzem, że udało mu się znaleźć piękną, a zarazem gotową do poświęceń dziewczynę. Jak ja bardzo chciałabym mieć takiego chłopaka …
- Emily? – zapytała w
moją stronę na co uśmiechnęłam się i kiwnęłam potakująco głową. – Hej –
przywitała się ze mną, całując oba moje policzki. Oczywiście oddałam brunetce
gest, lekko się do niej tuląc.
- Liam, dlaczego nic
mi nie powiedziałeś o tym, że idziecie dzisiaj do klubu? – spytała i kucnęła przed
swoim chłopakiem Danielle, głaszcząc go po policzku. Z zainteresowaniem
przyglądałam się zaistniałej sytuacji.
Chłopak, usłyszawszy słowa swojej dziewczyny, podniósł głowę
i zaczął coś mruczeć pod nosem. Natomiast ona jedynie westchnęła, wstała i
zwróciła się do mojej osoby.
- Nie myślałam, że
będzie aż tak źle. Zwykle nie doprowadzają się do takiego stanu. – rzekła dziewczyna,
patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami, jednocześnie przygryzając dolną
wargę. – Dobra, ja biorę Nialla i Liama,
a ty Harrego i Louisa okej? – zapytała, po czym udała się do wytypowanych
chłopaków.
- Tak na raz? –
spytałam z lekkim i wyczuwalnym wahaniem w głosie. No bo przecież jak ja mam sobie poradzić z dwoma wielkimi bykami?
Połamią mnie po drodze! …
- Damy rade. Musimy –
powiedziała Danielle, uśmiechając się w moją stronę pokrzepiająco. Już ją
lubię. Bije od niej niesamowite ciepło i zrozumienie, które coraz rzadziej
znajduje się u innnych osób. – Zaparkowałam samochód obok twojego. Chyba.. Jeździsz
czarnym Mercedesem? – zapytała, przekładając ramię Liama na swoją szyję.
- Tak –
odpowiedziałam i wzięłam się „ za swoje worki”. Najpierw wzięłam się za Louisa,
gdyż pozwolił sobie, udać się już do krainy Morfeusza. Podeszłam do niego, i
tak jak zrobiła to dziewczyna, przełożyłam sobie ramie chłopaka. Następnie z
wiszącym na mnie Louisem podeszłam do Harrego, którego wzięłam tylko za rękę,
gdyż jeszcze „ nie spał”. Gotowe …
Spojrzałam na Danielle, która postąpiła w identyczny sposób
jak ja.
- Idziemy – rzekła brunetka,
po czym szła na czele i prowadziła wszystkich do frontowego wyjścia. Podziwiam
ją, gdyż domyślam się, że to nie pierwszy raz kiedy wydobywa chłopaków w takim
stanie…
Po opuszczeniu budynku, oślepiła mnie fala jaskrawych
fleszy. Musiałam się na chwile zatrzymać, aby nie upaść „ z moim towarem”.
Danielle również się zatrzymała, gdyż dzieląca nas odległość nie zwiększyła
się.
Nagle poczułam jak głowa Louisa opada lekko na moje ramię, a
jego włosy przyjemnie drażnią moją szyję. Natomiast Harry wyrwał swoją rękę z
mojego uścisku, aby następnie położyć ją na moim tyłku, i głupkowato się
uśmiechać oraz pozować do zdjęć. O nie
kochany …
- Harry! Nie wkurwiaj
mnie! – krzyknęłam do chłopaka, gdyż pytania rzucane w moją oraz Danielle
stronę, zagłuszały wszystko. Dosłownie wszystko …
Od razu zdjęłam rękę
chłopaka z mojego pośladka, wzięłam ramię chłopaka na moją szyję, a
następne doszłam do ledwo poruszającej się już brunetki. Chwiejnym krokiem
podeszłam do chwilowo mojego samochodu i usadowiłam chłopaków na tylnych siedzeniach.
Odwróciłam głowę w stronę Danielle, która uczyniła to samo.
- Teraz jedź za mną.
Musimy zgubić te hieny. Tylko sama się przy tym nie zgub … - powiedziała
dziewczyna uśmiechając się żartobliwie w moim kierunku. – Pojadę pierwsza, a ty
udasz się za mną. – rzekła na co ja przytaknęłam. Chyba lubi przejmować
dowodzenie, co nie powiem, jak na razie wychodzi nam na dobre …
Otworzyłam samochód ze strony kierowcy po czym wsiadłam do
niego i odpaliłam. Ruszyłam w ślad za Danielle, która dawała gazu.
Po dziesięciu minutach byłyśmy już pod wielką willą otoczoną
wysokim murem oraz przepiękną czarną bramą.
Wjechałyśmy na posesję i zaparkowałyśmy samochody. Następnie
Danielle kiwnęła na dwóch ochroniarzy, którzy stali przed drzwiami wejściowymi.
- Jakim pierdolonym
prawem, pozwoliliście chłopakom udać się na tą imprezę bez jakiejkolwiek ochrony!
– krzyknęła w kierunku jednego z niech, na co mężczyzna wzdrygnął się i udał się
po jednego z chłopaków. Drugi również wziął tylko jednego, po czym ruszyli w
stronę wejścia.
- No to tobie został
Louis to przetargania, a mnie Liam – westchnęła dziewczyna po czym udała się po
swojego chłopaka.
Nim zdążyłam wziąć Louisa, usłyszałam przeraźliwy huk, na
który przeraźliwe krzyknęłam oraz padłam na ziemię obok samochodu. Niemal od
razu padłam na ziemię. Spojrzałam w stronę Danielle która również opadła na
ziemie wraz z Liamiem i spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
- Nie ruszaj się –
szepnęła w moim kierunku, na co ja kiwnęłam głową i zaczęłam się trząść. Wtem usłyszałam kolejny przeraźliwy huk, a potem
była już tylko ciemność …
__________________________________________________-
Całe szczęście udało mi się wcześniej dodać rozdział z czego
jestem zadowolona.
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA!
Agness <33
sobota, 5 listopada 2016
Rozdział 4
*Oczami Emily*
Spojrzałam w górę i jedynie zobaczyłam zakapturzoną postać z
okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Na początku miałam drobne problemy z
rozpoznaniem osoby, która przed chwilą się ze mną przywitała. Chłopak widząc
moje lekkie wahanie oraz zamieszanie, zdjął okulary i spojrzał na mnie swoimi
nieziemskimi niebieskimi oczami, uśmiechając się przy tym łobuzerko.
- Cześć. Wybacz nie
poznałam cię – powiedziałam do chłopaka lekko zdenerwowana. Matko, jaka ja jestem głupia! Przecież jak
się z nim umówiłam, to jego powinnam oczekiwać, prawda? Emily rusz czasami tą
swoją głową!
Louis usiadł naprzeciwko mnie, oglądając się dookoła, a
następnie pozbył się swojego kaptura. W tym samym czasie schowałam moje
urządzenie do torebki, po czym odłożyłam ją na bok. Upiłam jeszcze łyk mojego
ulubionego truskawkowego smothie i wróciłam spojrzeniem na chłopaka, który bez
przerwy się na mnie patrzył i lekko uśmiechał. Czemu on to robił?! To strasznie mnie dekoncentruje!
- O czym chciałeś ze
mną porozmawiać? – zapytałam chłopaka. W jednej chwili jego promienny uśmiech
wyparował, a zastąpił go wyraz powagi i pewności siebie. Ja również
spoważniałam. Moim zdaniem, jeżeli nie dokońca znany tobie chłopak dzwoni do
ciebie, umawia na przymus, po czym mówi żeby bać się tej rozmowy, to jest zły
znak. Bardzo zły znak. Już nie wspomnę o tym, że przez moje obawy, wielokrotnie
złamałam przepisy drogowe, oraz spowodowałabym wypadek, i to dwa razy!
Rozumiecie?! Dwa razy!
- Ta rozmowa, która
nas czeka ma zostać między nami rozumiesz? – zapytał z wyczuwalnym zdenerwowaniem.
Ja jedynie skinęłam głową. Moje przerażenie, z każdą mijającą sekundą
wzrastało, a ręce niekontrolowanie zaczęły się trząść. Wiem, że może trochę
przesadnie panikuję, ale jestem osobą, która ze względu na swoją przeszłość,
uważa na nowo poznanych ludzi. Chociaż muszę przyznać, że ostatnimi czasy,
grono moich znajomych nie powiększyło się. Ba! Nawet rzekłabym, że zmniejszyło.
- Przejdź już do
rzeczy. Nie mam za dużo czasu – powiedziałam do niego, nieskutecznie unikając
jego spojrzenia. Za każdym razem, kiedy zatapiałam się w jego niesamowitym
spojrzeniu, zapominałam o całym świecie a wszystkie problemy … Nie! Emily przestań! STOP!
- Okej. Po moim
ostatnim związku z Eleanor Calder, moja reputacja znacznie ucierpiała. Pewnie
nie wiesz czemu, prawda? – zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową. Jakoś
ostatnimi czasy nie siedzę na pudelkach lub innych portalach plotkarskich. No, bo po co? – Powiedziała prasie o
moim problemie z narkotykami, oraz jaki byłem po nich agresywny i wiele innych
głupot. Nie powiem, że to wszystko nieprawda. – tutaj zatrzymał się, po czym
westchnął – Ostatnio zdecydowałem, wraz z moim menadżerem, że potrzebuję
oczyścić się z tych zarzutów. Pewnie zapytasz w jaki sposób. Otóż, muszę znaleźć
nową dziewczynę, która w żaden sposób nie jest powiązana z show – biznesem,
oraz ma czyste konto. – po jego ostatnich słowach uderzyła we mnie fala złości.
On sobie myślał że … Nie Emily ..
Poczekaj, jeszcze nie dokończył mówić. – Tak, sprawdziłem ciebie. I moim
zdaniem byłabyś … Jakby to … Po prostu jesteś idealna do tej roli. Oczywiście nie będziesz tego robiła za darmo
i przez całe swoje życie. Umowa obejmować będzie cały rok, oraz miesięczne
wynagrodzenie. Oczywiście jeszcze nie wiem, ile ono będzie wynosić, ale
zapewniam, że twój portfel znacząco się wzbogaci – zakończył swoją wypowiedź,
jednocześnie doszukując się jakichkolwiek emocji z mojej strony.
A jakie emocje mną
władały? Czysta złość i furia. Jakim pierdolonym prawem ma czelność proponować mi
taki układ?! Ja mam być tylko marionetką, która naprawi jego reputacje?! Ja mam
udawać? Mam udawać do niego miłość? Którą
przypadkiem do niego czujesz, dziewczyno
…
- Jesteś nienormalny!
Czy ty słyszysz, co ty do mnie mówisz!? Czy ty do kurwy nędzy to słyszysz?! –
krzyknęłam do chłopaka, jednocześnie wstając ze swojego miejsca. Nie
przejmowałam się tym, że kilka osób zwróciło na mnie uwagę i patrzyło na mnie
jak na idiotkę. Natomiast Louis jedynie miał wypisany ból na swojej twarzy. Myśli, że wywoła u mnie jakiekolwiek wyrzuty
sumienia? To on powinien je mieć! Nie ja! Nachyliłam się nad nim i
powiedziałam łamiącym się głosem – Nie dzwoń do mnie i nie pisz. Zapomnij, że
kiedykolwiek mnie spotkałeś. Po prostu zapomnij.
Wzięłam swoją torbę i posłałam ostatnie mordercze spojrzenie
w stronę Louisa. Szybkim ruchem ominęłam ochroniarzy, najprawdopodobniej owej
„gwiazdy”, stojących przy wyjściu z kawiarni, a następnie udałam się w stronę
samochodu, po czym do niego wsiadłam. Odłożyłam moją torbę na miejsce pasażera,
i całkowicie oddałam się emocjom. Myślałam,
że … Właśnie Emily pomyślałaś. Oparłam ręce o kierownice i zaczęłam
szlochać w rękaw mojego swetra. W głowie ciągle słyszałam wypowiedziane przeze
mnie słowa: Po prostu zapomnij …
*Oczami
Louisa*
- … Po prostu zapomnij
– Jej ostanie słowa, wywołały u mnie wielki ból. Jak mam zapomnieć? No jak?! Louis, jaki ty jesteś pojebany! Wszystko
zniszczyłeś! Zniszczyłeś szansę, którą oboje dostaliście. Czekałeś na nią tyle
lat!
Po jej wyjściu, jedyne co mogłem zrobić to oddać się mojemu
uzależnieniu. To jest ratunek i lek na wszystko. Bardzo zły lek, ale skuteczny.
Nim wstałem ze swojego miejsca, nałożyłem sobie okulary na
nos, oraz kaptur na głowę. Następnie udałem się w stronę wyjścia kawiarni.
Oczywiście, za mną udali się moi ochroniarze. Pewnym krokiem opuściłem budynek,
oraz podszedłem do mojego samochodu, jeszcze raz zerkając na pojazd, obok
którego zaparkowałem. To, co zobaczyłem, zbiło mnie z tropu. W Mercedesie
siedziała ona, a na dodatek płakała! To jej samochód? To ją stać na takie
cacko? Teraz już w ogóle nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Dziewczyna, w jednej chwili podniosła swoją głowę z
kierownicy i wytarła oczy rękawem. Nim sięgnęła po kluczyk, aby odpalić
samochód niespodziewanie mnie zauważyła. Patrzyła na mnie, przez króciutką
chwilę, po czym ruszyła ze swojego miejsca i odjechała. W jej oczach widziałem
wszystko. Cierpienie, ból, smutek … Wszystko. Jednym słowem widziałem w niej siebie i moje
postępowanie …
Ja również wszedłem do mojego pojazdu, odpaliłem go, po czym
udałem się wraz z moimi ochroniarzami, w stronę mojego domu.
Po niedługiej dziesięciominutowej jeździe dotarłem pod
posesje. Wjechałem do garażu i zaparkowałem swój samochód obok Range rovera
Harrego. Wysiadłem z mojego Mercedesa, jednocześnie zastanawiając się, jakby ta
rozmowa potoczyła się, gdybym posłuchał mojego przyjaciela? Dlaczego go do
cholery nie posłuchałem?! No pytam się, dlaczego?! Dlaczego ja wszystko muszę
psuć?
Udałem się w stronę salonu gdzie zastałem Zayna, Liama oraz
Nialla. We trójkę oglądali jakiś film, a blondyn jak zwykle musiał coś jeść.
Tak jak kiedyś rzekł blondyn :”Głodny Niall to marudny Niall”. Odchrząknąłem, a
oni dopiero wtedy zwrócili na mnie swoją uwagę.
- Wiecie może gdzie
jest Harry? – zapytałem, patrząc tylko na Liama, który jako jedyny jest
najbardziej rozgarnięty.
- Nie widziałem go –
odparł Zayn. Jednak jego odpowiedzią, zbytnio się nie interesowałem. Zależało
mi na usłyszeniu słów „naszego tatusia”.
- Tak, jest u siebie
w pokoju. Mówił, żeby mu nie przeszkadzać, bo naszła go wena na nową piosenkę.
– powiedział do mnie brunet. – Nie ma za co – dodał, po czym uśmiechną się do
mnie po przyjacielsku. Bardzo go lubię. Jest dla nas wszystkich jak starszy
brat, który dba o to, aby nawet włos ci z głowy nie spadł.
Ja również się do niego uśmiechnąłem, po czym opuściłem
salon i szybkim krokiem udałem się do sypialni Harrego. Kiedy miałem już pukać,
zawahałem się. Co ja mu powiem? Że miał racje? Że miał pierdoloną racje? Chyba
tak… No bo przecież teraz potrzebuję jego pomocy. On jedyny powinnien rozumieć,
do czego dążę. A chcę tylko spokoju i ustatkowania się na dłuższy czas.
Zapukałem do jego drzwi i usłyszałem „Proszę”. Wszedłem do
pokoju mojego przyjaciela. On jedynie siedział przy swoim biurku i pisał jakiś
dokument, prawdopodobnie nowy tekst piosenki. Wchodząc w jego „skromnie progi”
zawsze czuję, jakby we mnie wstępowała nowa energia. Od samego chłopaka biło
niesamowite ciepło, jednak nie każdy potrafi to dostrzec, lub odnaleźć.
Nie powiem, że Harry nie ma gustu, czy poczucia stylu. Wręcz
przeciwnie. On, jako jedyny z nas zadecydował sam urządzić swój pokój. I nie
powiem, że efekt końcowy jego pracy zadziwił nas wszystkich. Jego przysłowiowy
„azyl” składał się oczywiście z sypialni oraz toalety. W łazience chłopaka,
przeważała czerń oraz granat. Natomiast
w głównym pokoju ściany pomalowane były na czekoladowo, a białe meble
kontrastowały z czarną tapetą nad łóżkiem. Oczywiście naprzeciwko jego łoża
jest umieszczony duży telewizor plazmowy, z którego Harry bardzo często
korzysta.
- To coś ważnego? Nie
mam teraz za bardzo czasu - powiedział
chłopak, nie racząc mnie nawet spojrzeniem.
Halo? Przyszedłem do ciebie
porozmawiać! Pff …
- Tak to ważne Harry
– rzekłem poważnym tonem, na co chłopak gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
Popatrzył na mnie swoimi zielonymi oczami, które teraz wielkością przypominają
piłeczki do ping – ponga. On już wiedział, co mi leży na sercu. A leży sześćdziesięcio
kilogramowa osoba. Emily…
- Coś ty najlepszego
zrobił? – zapytał przygnębiony.
- Popsułem Harry. Po
prostu popsułem … - powiedziałem po czym przytuliłem się „ po chłopsku” do
mojego przyjaciela, a łzy niekontrolowanie opuściły moje oczy. Jak dobrze, że
na niektórych można liczyć.
*Oczami Emily*
Gwałtownie zatrzymałam się na podjeździe. Nadal nie mogłam
uwierzyć w to co się niedawno wydarzyło. Pewnymi momentami czułam się jak jakaś
dziwka. Za jakie grzechy …
Wyszłam z samochodu a następnie zamknęłam go na kluczyk. Udałam
się w stronę frontowych drzwi, ciągle rozmyślając o Louisie. Przecież, ja czuję
jakbym go znała od lat, a on jak mnie potraktował? Myślałam, że może chciał … Nie myśl …
Weszłam do środka i odłożyłam moją torbę, a kluczyki
położyłam na mojej ulubionej białej komodzie. Nagle poczułam czyjeś ręce
oplatające moją szyję a do moich nozdrzy dotarł specyficzny zapach perfum mojej
przyjaciółki. Zawsze się ze mą tak witała, kiedy miała jakąś dobrą wiadomość
lub śmiesznego „newsa”. Sterczałyśmy w tej pozycji przez dobre kilka chwil, po
czym Dan chwyciła moje dłonie i spojrzała w moje oczy.
- Mam dla ciebie
niesamowitą wiadomość! A nawet dwie… Ale
najpierw ty mi powiedz jak tam na twojej randce. Chodzicie ze sobą? A może ci
się oświadczył? – powiedziała Dan, a ja momentalnie zaczęłam szlochać. Czemu
kiedy o nim myślę, sprawia mi to taki ogromny ból? – Ej, ja tylko żartowałam z
tymi oświadczynami.
- Dan, on proponował
mi jakąś pierdoloną umowę – rzekłam do mojej Diany. Jej mięśnie w ciągu chwili
napięły się, a oczy przepełnione były czystą złością. – Miałabym, z nim „niby”
chodzić, w zamian za pieniądze, a jego reputacja wzrosłaby. – sama nie
wierzyłam, że takie słowa przejdą przez moje gardło. Teraz po tym spotkaniu,
mogę wysnuć jeden trafny wniosek: Louis
to skończony dupek.
- Ja pierdole, jaki
sukinsyn – powiedziała przez zaciśnięte żeby moja przyjaciółka – Wiesz co ci
radzę? Olej go. Zapomnij, że kiedykolwiek z nim rozmawiałaś, czy kiedykolwiek
go widziałaś okej? – zapytała, na co ja przytaknęłam i ponownie się do niej przytuliłam.
Jak dobrze, że Diana jest przy mnie i mi pomaga. Gdyby nie ona, pewnie dalej
siedziała bym pod kloszem mojej ciotki i wuja… Na tą myśl moje ciało przeszły
nieprzyjemne dreszcze.
- A teraz wchodź do
salonu. Muszę ci coś pokazać, a ja w tym czasie zrobię nam kawę – rzekła, po
czym udała się do kuchni. Poszłam do salonu i usiadłam na moim ulubionym szarym
fotelu. Po chwili pojawiła się brunetka, z parującym napojem. Wzięłam od niej
kubek i zaciągnęłam się moim ulubionym zapachem. Odłożyłam napar na stół, po
czym skupiłam się na mojej przyjaciółce. Dopiero teraz zauważyłam na stoliku
porozrzucane kartki papieru. Spojrzałam na Dianę, z wyraźnym znakiem zapytania
na twarzy.
- Dzisiaj, dostałam tyle
propozycji odnośnie twoich zgłoszeń! I nie uwierzysz, bo na jedno z tych
ogłoszeń odpowiedziała marka Victoria Secret! Czy to nie wspaniale?! – pisnęła
Dan, na co mój humor automatycznie się poprawił, a żołądek wykonał
niespodziewanego fikołka. Victoria Secret
… Nie możliwe … Chcą mnie jako swoją modelkę?! Po prostu, koszmar zmienił się w
niebo … Puchate, nieskazitelne niebo …
- Posłuchaj co o
tobie napisali : „Według nas, jesteś idealną
kandydatką, na bycie modelką, gdyż masz piękne rysy twarzy, a twoje ciało jest
odpowiednio zbudowane. Gratulujemy utrzymania tak niesamowitej sylwetki...” – powiedziała Dan, na co zerknęła na
mnie z ukosa, zapewne czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Jednak
mnie nie było w tej chwili stać na jakiś ruch. Jednego dnia, spadły na mnie
dwie WIELKIE BOMBY. Z jednej strony, oczywiście cieszyłam się, ale z drugiej,
uświadamiałam sobie jaki poważny krok mnie czeka.
- Wiedziałam, że tak
zareagujesz! Na początku, też nie pamiętałam jak się nazywam, kiedy oczywiście
dostałam odpowiedzi, ale już po minucie skakałam i piszczałam jak mała
dziewczynka! Dosłownie! – powiedziała Diana, całkowicie poddając się swojej
ekscytacji.
- Ale to nie będzie
takie proste. Oczywiście wiesz, że VS jest w Stanach, ale w Londynie też mają
swój oddział, oraz kilka miejscowych modelek. Pierwsze spotkanie z
przedstawicielami masz .. – tu się zatrzymała, aby zerknąć w dokument – Za dwa
tygodnie, a miejsce jest jeszcze do ustalenia. Lecz, najpierw trzeba wysłać do
nich odpowiedź, ze zgodą oraz podpisem menadżerki oraz samej modelki. To co?
Zgadzamy się, prawda? – rzekła entuzjastycznie. Ja jedynie pokiwałam głową na „tak”,
a dziewczyna od razu pobiegła na górę.
Byłam podekscytowana
i zarazem zaskoczona. Wybrali mnie! Wybrali właśnie mnie! Nadal nie mogę
uwierzyć w to szczęście oraz pecha, które mnie ostatnio nawiedziły. Dostałam szanse na nowe życie, oraz na
możliwość rozwijania, a przede wszystkim realizacji swojej pasji.
W pewnej chwili poczułam wibracje w dole moich dżinsów. Wyjęłam
urządzenie, po czym zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił do mnie … Louis? Przecież
mu mówiłam, żeby do mnie nie dzwonił! Żeby zapomniał! A on sobie do mnie
dzwoni? …
Długo nie wytrzymałam. W końcu ciekawość wzięła górę i
musiałam odebrać ten pieprzony telefon.
- Co ty kurwa
wyprawiasz?! Przecież ci mówiłam żebyś do mnie nie dzwonił! – krzyknęłam do
słuchawki zdenerwowana, a mój podniesiony głos rozniósł się po całym salonie.
Automatycznie wstałam i zaczęłam krążyć po całym pomieszczeniu.
- Em, kochanie – e nie
denerwuj się. Kupię ci kwiatuszka dobrze – e? – rzekł znajomy oraz strasznie
jąkający się głos. Chwila …
- Louis, czy ty
jesteś pijany? – zapytałam, i w tym momencie usłyszałam typową imprezową muzykę
w tle. – Odpowiedz mi! – krzyknęłam do chłopaka.
- I tak i nie. Tylko
paliłem ziółka, i piłem chyba… Paliłem ziółka i piłem…- Urwał, po czym
usłyszałam jakiś bełkot.
- Ktoś jest z tobą? –
zapytałam. Nagle zauważyłam, że w pokoju znajduje się również Diana, która
przypatrywała mi się z niemałym zaskoczeniem i zainteresowaniem.
- Jest ze mną Harry,
Liam… Zamknij się! Teraz ja mówię! –
wydarł się tak głośno do słuchawki, że musiałam odsunąć swoją głowę, inaczej
pękłaby. Diana chyba też usłyszała jego krzyk, gdyż zaczęła się głośno śmiać. –
Jest ze mną Harry, Liam, Niall i Zayn. A nie tego nie ma, a ten jest. Pomyliłem
się – powiedział, oczywiście cały czas się jąkając, a ja w myślach przybiłam
sobie facepalm’a. Fajnie, że wiem,
którego jednak nie ma a który jest … I który jest kim …
- Gdzie ty jesteś? –
zapytałam, z nadzieją, że mi odpowie. – Słyszysz, co ja do ciebie mówię? –
podniosłam trochę głos, gdyż po minucie nie usłyszałam jego odpowiedzi.
- Nie krzycz tak na
mnie! Obiecałem, że kupie ci kwiatuszka! – powiedział, a ja z westchnieniem i
zamkniętymi oczami opadłam na fotel.
- Pytam się ciebie
jeszcze raz. Gdzie ty do cholery jesteś idioto! – krzyknęłam zdesperowana.
- Harry, co to za
klub? – nastała chwila ciszy. Pewnie
pytał się kogoś obok, gdzie jego zacny tyłek trafił. Matoły! Nie pamiętają w jakim klubie się znaleźli… - Coś na B,
kocie… - Skupiłam się na jego odpowiedzi, zastanawiając się jaki to może być Klub.
- Pewnie Book Club. Nie ruszajcie się z miejsca! Zaraz po
was będę – powiedziałam do słuchawki, czekając na reakcje chłopaka.
- Mam stać i się nie ruszać?
Nawet nie oddychać? – zapytał Louis, z wyczuwalnym zdenerwowaniem. Tobie i tak już tlenu brakuje …
- Tak –
odpowiedziałam konkretnie na jego pytanie. Już miałam go dość … Rozłączyłam
się, po czym włożyłam komórkę do kieszeni. Spojrzałam na Dan, a na jej twarzy
widoczny był znak zapytania.
- Louis?- zapytała
zaciekawiona oraz z lekkim bananem na ustach.
- Tak. Louis … -
odpowiedziałam.
_____________________________________________________
Mam nadzieję, że się spodoba :D
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA <33
Agness
sobota, 29 października 2016
Rozdział 3
*Oczami Emily*
- Jak to jest możliwe
… - szepnęła Dan. Sama nie wiedziałam, jak to się stało, a jednak niemożliwe
staje się możliwe. Przecież tylko trochę z nim porozmawiałam, pożartowaliśmy i
to wszystko. Rozumiecie? To wszystko!
- No, bo, Dan … O
czymś ci nie powiedziałam – rzekłam, podchodząc do dziewczyny, jednocześnie
chwytając ją za ramiona. Ona w jednej chwili, spojrzała mi w oczy, zapewne
doszukując się jakichkolwiek wyjaśnień. Westchnęłam i powiedziałam na jednym
wdechu:
- Kiedy poszłam za
scenę, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza ja … - tutaj się zatrzymałam nie
wiedząc jak jej to w delikatny sposób przekazać – Po prostu, kiedy tam dotarłam
nie byłam tam sama … - nie dane mi było dokończyć, bo ona odsunęła się ode mnie
i wbiła wzrok w podłogę – Chyba nie będziesz na mnie zła o taką błahostkę,
prawda? – Zapytałam, na co dziewczyna tylko pokręciła przecząco głową, – Więc,
o co ci chodzi? - Znów zapytałam,
czując, że z każdą chwilą tracę swoją kontrolę nad językiem.
- Em, jesteśmy przyjaciółkami, prawda? A przyjaciółki mówią
sobie wszystko. Dosłownie wszystko… Oczywiście, że nie będę na ciebie zła o
taką pierdołę, ale wiesz, jeżeli któraś z nas pozna fajnego chłopaka – na te
słowa zakreśliła cudzysłów w powietrzu – to powinnyśmy o tym wiedzieć –
powiedziała, a następnie spojrzała na mnie a w jej oku widoczne były małe
skaczące iskierki.
O nie .. Czy ona
myśli, że ja po jednym spotkaniu coś do niego czuje? PO JEDNYM SPOTKANIU?! No
nie wierzę… Przecież chyba jest jakaś różnica między PRAWIE przelotnym
zauroczeniem a podobaniem się sobie? Ona tego nie odróżnia? No błagam …
- Co ty kombinujesz?
– zapytałam dziewczynę podejrzliwie i nie powiem z lekkim przerażeniem. Ona
jedynie wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do salonu. Gestem wskazała mi
żebym usiadła na szarym fotelu z białymi poduszeczkami, które nawiasem mówiąc
sama uszyłam. Jak wiecie interesuje się modelingiem, ale również szyciem czy
malowaniem. O tak! Malowanie to zdecydowanie moje hobby. Nawet pochwalę się, że
kilka obrazów mojego autorstwa udało mi się sprzedać, oczywiście za
pośrednictwem mojej kochanej „agentki”,
jakiemuś menadżerowi. Oczywiście obiecałam również Dan, że pomoże mi przy rozwoju
mojej „ kariery” , która jeszcze, nawiasem mówiąc, nie istnieje.
Posłusznie opadłam na fotel, czekając co dziewczyna ma mi do
powiedzenia. Diana jedynie wyszła z salonu i po chwili wróciła trzymając w
dłoni mojego białego Iphona razem z karteczką od Louisa. Spojrzałam na nią, z
wyraźnym znakiem zapytania na twarzy. Ona jedynie podała mi obie rzeczy, po
czym z diabelskim uśmiechem dodała:
- Zadzwonisz do niego. I to natychmiast! - powiedziała typowym matczynym tonem,którego
nienawidziłam, jednocześnie wypalając we mnie ogromną dziurę. – Jeżeli nie to
ja to za ciebie zrobię, a uwierz mi tego na pewno byś nie chciała. – oznajmiła
mi, na co ja westchnęłam, zastanawiając się co ja mu powiem. No bo przecież nie
zadzwonię do niego i na wstępie krzyknę: „Hej, to ja Emily! Stęskniłeś się?”.
Boże, to byłoby totalne dno … Zresztą, co ja się przejmuję co ja mu powiem?
Wygarnę mu wszystko prosto z mostu. A co!
Wybrałam klawiaturę, i wpisałam podany numer. Po czterech
sygnałach odezwał się zaspany „ktoś”. Prawdopodobnie to był Louis:
- Czego? – zapytał
jeszcze sennym głosem, a na dodatek wyczułam u niego lekką nutę „ kacowego
głosu” .
- Jeżeli tak się
witasz z każdym, kto do ciebie dzwoni, to musisz mieć rzeszę przyjaciół –
powiedziałam, z naciskiem na ostatni wyraz,
do słuchawki. Jednocześnie poczułam, jak moje usta formują się w chytry
uśmieszek. Kątem oka zobaczyłam jak Dan uśmiecha się zwycięsko, aż mam wstać,
jednak nie mogę tego zrobić mając przy uchu telefon wraz z rozmówcą na linii.
- Kto mówi? – zapytał już bardziej trzeźwym głosem, co
oznaczało, że ruszył swoją głową. Nie dziwię
mu się, że po ciężkiej i pracowitej nocy, no bo przecież co może robić
piosenkarz po nocach? Pisać piosenki czy uganiać się za dupami? No przecież, że
pisanie piosenek! A jakżeby inaczej? Woda sodowa uderzyła do główki…
- Emily, z tej strony. Widzę po twoim głosie, że jesteś w szczytowej
formie- powiedziałam z wyczuwalnym przekąsem. Na te słowa lekko się zaśmiał.
- No, no … Nie
spodziewałem się, że tak szybko do mnie zadzwonisz. – rzekł, po czym słyszalnie
ziewnął, na co ja zaśmiałam się do słuchawki – Czemu się śmiejesz? – zapytał z
wyczuwalną ironią w głosie.
- Z ciebie. Ale
mniejsza o większość. Po co dałeś mi swój numer? Liczysz na to, że zabierzesz
mnie na jakąś kolacje, następnie do klubu w którym upijesz do nieprzytomności
żeby mnie przelecieć? Jeżeli tak, to grubo się przeliczyłeś – wygarnęłam mu. Na
moje słowa, stojąca obok mnie Diana z całej siły klepnęła, nie, klepnęła to złe
słowo… Uderzyła mnie z całej siły. Z trudem powstrzymałam się, aby jej nie
oddać.
- Naprawdę mnie za takiego uważasz Emily? - zapytał, a mi momentalnie zrobiło się
głupio. Spróbujcie się postawić na moim miejscu. Dzwonisz do członka jednego z
najsławniejszego boysbendu na świecie, który na swoim koncercie daje ci swój
numer. Co dziewczyna taka jak ja może sobie pomyśleć? No przecież chyba nie
daje mi swojego numeru, bo potrzebuje natychmiastowych przyjaciół? W takiej
chwili rozmyślań powinna zapalić się już czerwona lampka.
- Będę z tobą szczera Louis. Tak. Tak właśnie uważam. I nie
wiem po co dałeś mi swój numer telefonu. W coś ze mną grasz? Czego ode mnie
chcesz? Wytłumacz mi to – zażądałam od chłopaka, ale jedynie po drugiej stronie
usłyszałam głośnie westchnięcie, i zalegającą między nami ciszę.
- To nie jest rozmowa
na telefon, Em. Musimy się spotkać i poważnie porozmawiać. Uprzedzając twoje
pytanie, tak to ważne i powinnaś się bać. Może umówmy się, przy.. no nie wiem.
Może w Blix Cafe? Co ty na to? – zapytał z nadzieją głosie. Po tym jak
usłyszałam od niego, że powinnam się bać, spanikowałam. W moim gardle powstała
gula, przez którą nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa. Dan widząc mnie w
takim stanie, położyła rękę na moim ramieniu, w które uprzednio mnie uderzyła,
dodając mi tym samym otuchy. – Przyjmuję to za tak. O piętnastej widzimy się
pod kawiarnią. Do zobaczenia – powiedział na koniec, po czym usłyszałam trzy
charakterystyczne piknięcia, informujące mnie o zakończeniu rozmowy.
Popatrzyłam oniemiała na moją przyjaciółkę, nie wiedząc co
się przed chwilą wydarzyło. Jestem z nim umówiona. To znaczy on umówił mnie ze
sobą.
- I co powiedział?
Mów mi szybko bo na zawał zejdę! Mam wrażenie, że bardziej się przejęłam tą
rozmową niż ty – rzekła Dan, z wyczuwalnym dramatyzmem. Następnie uklęknęła
przede mną i położyła ręce na moich kolanach. Zawsze tak robiła, gdy próbowała
mnie pocieszyć czy w jakiś sposób wydobyć ode mnie jakiekolwiek słowo. Wtedy
kiedy jej powiedziałam o … o moim wuju też była ze mną w takiej pozycji. Od
dziecka lubiłam, kiedy przy jakiejś trudnej rozmowie ktoś kładzie mi rękę na
ramieniu lub bierze w posiadanie. To tak jakby wiedzieć, że nie jesteś w
szambie sama. A teraz widzę, że w owe wpadłam.
- Chce się ze mną
spotkać. O czymś ważnym porozmawiać i jesteśmy umówieni na piętnastą pod Blix
Cafe. – stwierdziłam, ciągle patrząc na moją komórkę – Powiedział, że mam się
przejmować tym co od niego usłyszę i … - nie dokończyłam, gdyż poczułam
wibracje mojego telefonu. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam, że mam nową
wiadomość. I to od kogo? Od numeru zastrzeżonego pewnie z kolejną groźbą.
Otworzyłam ją i szybko przeczytałam. Nie powiem o tym Dan. Nie chcę jej psuć
humoru. Zablokowałam urządzenie powrotem i wróciłam spojrzeniem na Dianę.
- Na piętnastą?! Jest już prawie jedenasta! Dziewczyno nie
ma czasu! Musisz się umyć, umalować i przebrać… bo chyba w piżamie na spotkanie
nie pójdziesz prawda? – rzekła dziewczyna i owiodła mój strój do spania, a
następnie zachichotała.
- No pewnie, że nie! – odpowiedziałam jej z niewielkim
wyrzutem po czym udałam się do kuchni coś zjeść. No w końcu śniadanie to
najważniejszy posiłek wciągu dnia prawda? Z lodówki wyjęłam naleśniki, po czym
je odgrzałam i w ekspresowym tempie zjadłam. Dan w tym czasie poszła do swojego
pokoju zapewne popracować. Dziewczyna bardzo dużo wkłada wysiłku i ambicji w to
co robi. Jest kierowniczką wydziału
marketingu w wielkim biurowcu, a ja tylko kelnerką. Kiedyś obiecała mi, że
znajdzie tam dla mnie jakieś zajęcie, jednak do tej pory nic się takiego nie
stało.
Po skończonym posiłku udałam się do mojego pokoju. Weszłam
pod prysznic, aby się odświeżyć, a następnie umyłam zęby, zrobiłam lekki oraz
subtelny makijaż i upiełam włosy w wysokiego koka. Zerknęłam na telefon. Już
prawie czternasta! Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy, zastanawiając się
co na siebie włożyć. Zdecydowałam się na luźny sweter z kapturem, czarne rurki
oraz nike air max’y. Nie powiem, był to mój ulubiony zestaw ciuchów. Na koniec
dodatkiem były okulary przeciwsłoneczne, które umieściłam na głowie.
Weszłam do pokoju Dan. Co tam zastałam? Dan śpiącą nad
laptopem. Ruszyłam do jej łóżka aby wziąć poduszkę oraz koc. Muszę przyznać, że
Diana ma bardzo podobny pokój do mnie tylko ściany pomalowała na granatowo, co
dodawało temu miejscu typowo biurowego wyglądu. Podłożyłam pod głowę dziewczyny
poduszkę, a na nią nałożyłam koc. Następnie wzięłam jakąś kartkę z biurka i
napisałam, że pożyczam jej samochód oraz że powinnam być przed lunchem.
Opuściłam sypialnię mojej przyjaciółki, po czym zeszłam
schodami na dół i wzięłam z komody kluczyk do jej Mercedesa. Przed wyjściem
wzięłam jeszcze swoją torbę z wieszaka i włożyłam do niej telefon. Udałam się
pod drzwi i otworzyłam.
Jeszcze nie wiedziałam
jak jeden człowiek zjebie mi życie…
*Oczami Louisa*
Bardzo zdziwił mnie telefon Emily. Ale szczerze mówiąc, w
wgłębi serca miałem ogromną nadzieję że do mnie zadzwoni. Szkoda tylko, iż w
nie odpowiednim momencie.
Zszedłem po schodach i udałem się do kuchni aby coś zjeść.
Oczywiście zastałem tak krzątającą się An, która robiła coś przy zlewie.
- Dzień dobry –
powiedziałem do niej. Ann jest kobietą w średnim wieku o krótkich blond włosach
oraz brązowych oczach. Pracuje u nas jako gospodyni i sprzątaczka w jedynym.
Pamiętam pierwsze dni jej pracy u nas. Na początku była strasznie zakręcona i
nie wiedziała co, gdzie i jak. Jednak już po kilku tygodniach ogarnęła się,
brzydko powiedziawszy. – Zrobiłabyś mi gofry? – zapytałem siadając przy naszym
wielkim stole.
- Witaj skarbie.
Oczywiście! Z czym chcesz te gofry? – zapytała i jednocześnie uśmiechnęła się
promiennie w moją stronę.
- Poproszę może z …
hym … Bitą śmietaną – powiedziałem do Ann, również się do niej uśmiechając.
Prawdę powiedziawszy o tej kobiecie nie wiemy zbyt wiele. Jedynie tyle, że ma
już dorosłego syna, z którym nie utrzymuje kontaktów. No i oczywiście, że jest
bardzo miłą i uczciwą osobą.
W ekspresowym tempie otrzymałem mój posiłek pod nos, po czym
szybko go zjadłem. Podziękowałem naszej gospodyni i szybko udałem się do mojego
pokoju na piętrze, aby przygotować się na moje spotkanie. Jedynie to co
zrobiłem to zmieniłem swoje ubranie, ułożyłem włosy i wyperfumowałem drogimi
perfumami. Zerknąłem na mój telefon. Za
pół godziny trzecia! Muszę się pośpieszyć.
Schodząc ze schodów wpadłem na Harrego który przeglądał coś
w swoim Iphonie.
- Gdzie się
wybierasz? - zapytał z zaciekawieniem
brunet - Pewnie na spotkanie z tą Emily
nie? Stary, proszę cię przemyśl to jeszcze. Żadnej dziewczynie tego nie
proponowałeś. Musisz ją tak potraktować? Czemu akurat ona musi być tą pierwsza?
Nie niszcz jej. Proszę… - powiedział Harry patrząc na mnie błagalnie a w jego
głosie wyczułem lekkie podenerwowanie.
- Kiedyś musi być ten
pierwszy raz – rzekłem do niego a następnie wyminąłem. Podjąłem decyzję. Jeżeli
mam być szczęśliwy i bezpieczny, to muszę to zrobić. Nie mam innego wyjścia. Po
prostu muszę. I koniec.
- Popełniasz ogromny
błąd! – krzyknął za mną chłopak, jednak nie zwracałem już zbytnio na niego
uwagi. Jest moim najlepszym przyjacielem, mówię mu wszystkie moje sekrety i
tajemnice oraz pomaga mi w ciężkich sytuacjach. Jednak tym razem mi nie pomógł.
I o to mam do niego ogromny żal.
W przejściu kiwnąłem na dwóch ochroniarzy aby udali się ze
mną. Nasz dom jest bardzo dobrze strzeżony. Wiadomo, jako gwiazdy jesteśmy
narażeni na różnie niebezpieczeństwa prawda? Czujecie ten sarkazm? Prawie w każdym zakamarku naszego domu stoją
jacyś ochroniarze. Ale cóż, z menadżerem nie wygrasz. Zwłaszcza takim upartym
jak Gregory. Wszedłem do garażu i wsiadłem do mojego Mercedesa. Z tyłu usiedli
moi ochroniarze zapinając pasy bezpieczeństwa.
W niedługim czasie podjechałem pod umówione miejsce.I co ja
tam zastałem? Taki sam samochód jak mój! Takie same felgi i nawet w środku taka
sama tapicerka i kolor skóry! No nie powiem, że mój samochód był tani. Wręcz
przeciwnie! Kosztował tysiące funtów! Zwłaszcza najwyższa klasa, czyli tą którą
mam.
Przed wyjściem z samochodu, nałożyłem na siebie kaptur oraz
przeciwsłoneczne okulary. No bo przecież nie chce żeby jakaś dziewczyna
zemdlała na ulicy na widok mojego uroku osobistego. Opuściłem mój ulubiony pojazd a wraz ze mną
moi ochroniarze. Zamknąłem mój samochód i jeszcze raz popatrzyłem na takiego
samego czarnego Mercedesa obok którego zaparkowałem.
Wszedłem do środka i omiotłem spojrzeniem cały lokal. W rogu
kawiarni siedziała ona, popijająca jakiś sok, a w ręku trzymała swój telefon.
Dałem znak moim towarzyszom aby zostali, a sam pewnym krokiem podszedłem do
dziewczyny.
- Cześć – zagadałem …
------------------------------------------------------------------------------
Takim oto sposobem dodaję kolejny
rozdział :D
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA!
Agness
Subskrybuj:
Posty (Atom)