piątek, 21 października 2016

Rozdział 2



*Przed wejściem na stadion, wieczór*
              Razem z Dan zapłaciłyśmy taksówkarzowi, po czym udałyśmy się do kasy aby pokazać nasze bilety.
Szczerze?...  Nie mogłam uwierzyć, że ja dziewiętnastolatka, pójdę na koncert na którym będą wrzeszczące szesnastolatki. Już na samą tą myśl kręciło mi się w głowie. Ale czego nie robi się dla najlepszej przyjaciółki, która kiedyś ich uwielbiała? No cóż, widać, że dzień moich urodzin to dzień poświęceń.
              Po uregulowaniu należnych płatności udałyśmy się pod samą scenę. Bardzo zdziwił mnie ten fakt, gdyż wiedziałam że zwykłe bilety nie są tanie, a co dopiero pod samą sceną? Nie chciałam już wnikać ile pieniędzy na bilety wydała moja Diana. No więc, udałyśmy się w odpowiednie miejsce i czekałyśmy. Na co? W sumie nie wiem…
W pewnej chwili na scenę wyskoczyła piątka chłopaków, ubranych w rurki oraz białe koszulki. Myślałam, że głowa mi pęknie , od tych wrzasków i pisków. Nawet stojąca obok mnie Dan nie szczędziła swojego gardła. W pewnej chwili popatrzyłam na nią spode łba, a ona tylko zerknęła na mnie po czym wzruszyła ramionami i dalej zaczęła piszczeć. Przewróciłam na nią oczami wróciłam spojrzeniem na scenę. Znalezione obrazy dla zapytania Louis Tomlinson gif na scenie
              Nie mogąc dłużej wytrzymać tych pisków i wrzasków, postanowiłam udać się za scenę aby trochę „odpocząć”. Spojrzałam na Dan, na co ona tylko kiwnęła głową, na znak, że rozumie o co mi chodzi. Poszłam więc, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i spokoju. Co jak co, ale słuchanie na okrągło tych dziewczyn było nie do zniesienia. No bo kto normalny wytrzymałby dwie godziny. O nie, przepraszam, trzy godziny z tymi.. Po prostu z tym.
              Powolnym krokiem ruszyłam przed siebie myślami błądząc przy nieznajomym niebieskookim chłopaku. Kurde, w tej chwili sama się zastanawiałam, co ja w nim widziałam? Przecież na twarzy wypisane ma miliony dolarów i co noc inne „dupy” . Na pewno człowiek z show – biznesu nie ma uczuć, i nie zna się na prawdziwym życiu. Postanowiłam jednak nie zagłębiać się w ten temat, i udałam się tam gdzie mnie nogi poniosą.
              Polana na której się znalazłam była piękna. Wokół mnie rosły drzewa oraz krzewy a nade mną widniało niesamowite gwieździste niebo. Nie mogąc dłużej wytrzymać sięgnęłam do torebki, aby następnie odpalić szluga. Nie wiem czemu ale w jakiś sposób mnie to odprężało. To tak jakby wszystkie emocje, wspomnienia, uczucia cię opuszczały  … A wspomnień było naprawdę dużo …
              Zaczęłam rozmyślać nad tym co robił  mi wujek. Nurtowało mnie w tym wszystkim wiele pytań: Dlaczego nie powiedziałam o tym mojej ciotce? Czego się obawiałam? Dlaczego mi to robił?...
              W pewnej chwili na moich oczach poczułam dłonie, które utrudniły mi wszelką widoczność. W jednej sekundzie moje wszystkie mięśnie się napięły, utrudniając mi zrobienie jakiegokolwiek ruchu. Ze strachu upuściłam papierosa na ziemię, i moje ręce automatycznie powędrowały na dłonie nieznajomego. Próbowałam się jakoś wyszarpać z jego objęć, ale bezskutecznie. Był zbyt silny. Na swoich plecach czułam dobrze wyrzeźbione mięśnie brzucha oraz opadającą i unoszącą się klatkę piersiową.
- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.  W pewnej chwili nieznajomy opuścił dłonie z moich oczu, jednocześnie odwracając ku sobie .
              Szczerze? Zamurowało mnie… To był ten sam chłopak który uśmiechnął się do mnie na scenie! Te same oczy, ten sam uśmiech, te same włosy. Rozdziawiłam swoją buzię i przyglądałam mu się z wyraźnym zdziwieniem. Chłopak widząc moją zaskoczoną minę powiedział:
- Tylko proszę cię nie krzycz i nie piszcz. Wystarczy, że fanki już to robią – uśmiechnął się – Poza tym wystarczy, że tylko podniesiesz głos a oni już przylecą. – powiedział, głową wskazując za siebie. Niepewnie zerknęłam za jego ramie i ujrzałam dwóch dobrze zbudowanych ochroniarzy którzy zapewne byli gotowi aby rzucić się na mnie w razie potrzeby uratowania tego „gwiazdora”…
W jednej chwili odzyskałam język w gębie.
- Nie miałam zamiaru krzyczeć. –powiedziałam lekko oburzona – Tylko mnie trochę zaskoczyłeś. Zresztą co ty tu robisz? Czemu nie ma cię na scenie? – zapytałam siląc się na obojętność.
- We wszystkich koncertach jakie gramy mamy godzinną przerwę. Nie wiem czemu cię to tak dziwi. Przecież też jestem tylko człowiekiem. – odpowiedział niewzruszony i uśmiechnął się do mnie ciepło.
              Nie wiem czemu, ale mogłam się na niego patrzeć godzinami. Jego uśmiech sprawił, że ja się uśmiechnęłam. Czułam się jak w bajce. Pewna księżniczka niemająca zmarszczek ani pryszczy, znalazła swojego jedynego księcia na białym rumaku, a następnie żyli długo i szczęśliwie … Ale tu i teraz to zupełnie inna bajka. Ja jestem nikim, a on ma wszystko czego tylko zapragnie. Ma pieniądze, ma sławę i zapewne przepiękną dziewczynę, którą mocno kocha. Lub przysłowiowe dupy…
- Masz słodkie dołeczki – rzekł, jednocześnie przerywając moje rozmyślenia i patrząc mi głęboko w oczy. Mimowolnie się zarumieniłam.
- Dzięki … - powiedziałam nie dokańczając mojej wypowiedzi, gdyż nie znałam jego imienia.
- Nie wiesz jak mam na imię? – pokręciłam głową. – To co robisz na tym koncercie? – zapytał śmiejąc się w ten sam sposób co wcześniej.
- Jestem? – odpowiedziałam z lekką nutą ironii. – Przyszłam z moją przyjaciółką uczcić moje dziewiętnaste urodziny – sprostowałam patrząc w jego piękne jak wzburzone morze oczy.
- To więc wszystkiego najlepszego. A tak na marginesie jestem Louis Tomlinson. – odpowiedział, podając mi swoją rękę.
- Miło mi cię poznać Louis – powiedziałam do niego oddając gest, jednocześnie się uśmiechając.
- Wiesz chciałbym zostać dłużej, ale wiesz … fanki wzywają – zażartował chłopak przy czym dźwięcznie się zaśmiał.
- Bardzo głośno wzywają – odpowiedziałam i oboje zanieśliśmy się ogromnym śmiechem.
- A wiesz … bo .. ten … Ja nie wiem jak masz na imię. To znaczy …- westchnął - Fajnie byłoby jakby się znało  imię osoby z którą się rozmawia – powiedział, bez przerwy patrząc mi w oczy i uśmiechając się w ten jego nieziemski sposób.
- Emily. Emily Rose – odpowiedziałam na jego pytanie jednocześnie się do niego uśmiechając.
- To, do zobaczenia? Emily … – rzekł. Nagle zaczął się do mnie przysuwać, i w tym samym momencie kiedy wypuściłam powietrze z płuc, jego wargi znalazły się na moim policzku. Przymknęłam oczy, i w duchu modliłam się aby ta chwila trwała jak najdłużej. Emily! Dziewczyno! Co ty sobie myślisz? On chłopak z branży show – biznesu a ty dziewczyna z kawiarni i z obrzydzającą wręcz przeszłością! Myślisz, że coś takiego jak miłość, a nawet przyjaźń może między wami istnieć? Zapomnij!
Chłopak odsunął się ode mnie, i z uśmiechem na ustach poszedł w kierunku ochroniarzy i sceny.
Właściwie to co to było? …
*Oczami Louisa*
              Ta dziewczyna … muszę przyznać zaintrygowała mnie. Jest dla mnie wyzwaniem. Dlaczego ją zauważyłem? Jako jedyna dziewczyna pod sceną nie piszczała, nie krzyczała ani nie miała wielkiego baneru z imieniem jednego z nas. Bardzo mnie to zdziwiło, gdyż dziewczyny które przychodzą na nasze koncerty wiedzą jak mamy na imię. Ba! Nawet wiedzą jaki mamy rozmiar buta lub co jemy na śniadanie.
              Wracając do chłopaków, nie mogłem przestać myśleć o … Emily? Tak, Emily. W jej oczach widziałem coś takiego… dziwnego, szczerze mówiąc. Widziałem smutek i ból pod osłoną obojętności i strachu. Bardzo dziwna mieszanka uczuć. Jestem ciekaw czego się boi? Albo inaczej… Dlaczego się boi?
Podszedłem do chłopaków pewnym krokiem, czując na sobie wzrok moich ochroniarzy.
- Lou, gdzieś ty był?! – zapytał zdenerwowany Liam. On jak zwykle, musiał wiedzieć gdzie jesteśmy i co robimy. W pewnym sensie denerwowało mnie to ale cóż… Jako, że on jako jedyny z naszej piątki jest najrozsądniejszy, stara się wszystkiego pilnować. Mówiąc wszystkiego, mam na myśli nas.
- Nie wiem – odpowiedziałem, ciągle mając przed sobą obraz Emily i jej hipnotyzujących oczu. Ta chwila na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
- Jak to nie wiesz? – zaczął Harry – Brałeś coś? – dokończył, po czym spojrzał w moje oczy dokładnie je skanując.
- Pogięło cię? Na koncertach nie biorę … - odpowiedziałem może trochę zbyt ostro. Prawda jest taka że lubię, brzydko powiedziawszy”ćpać” ale bez przesady. Na koncertach muszę być skupiony i przede wszystkim wiedzieć co dzieje się wokół mnie. Staram się jednak ograniczać te „dopalacze” bo po nich staje się agresywny. Właśnie moje zachowanie po dragach, było jedną z przyczyn rozstania się z Eleanor.
- Dobra, nie mamy już czasu,musimy wychodzić – powiedział Niall. On jedyny z naszej piątki nie lubił jak ktoś kłóci się lub przynajmniej zaczyna. I również jako jedyny nie bierze dragów. Podziwiam go za to. Sam chciałbym już przestać, ale cóż… Z nałogiem nie wygrasz.
              Jako pierwszy wyszedłem na scenę, jednocześnie kierując swój wzrok na dziewczynę o zielonym spojrzeniu. Ona również na mnie patrzyła i uśmiechnęła się niewinnie. Ja również się uśmiechnąłem i próbowałem skupić na granym koncercie, który trwał do późna w nocy …
*Oczami Emily, dwa dni później*
- Dzieńdoberek! – powiedziałam do mojej współlokatorki, jednocześnie się przeciągając.
              Wczorajszy wieczór wspominam bardzo pozytywnie. Jak się domyślacie, nie powiedziałam Dan o tym, że spotkałam Louisa. Przecież gdybym jej powiedziała, nie dałaby mi spokoju do końca mojego życia. Z jej ust słyszałabym pytania typu: Jak to go widziałaś?! Czemu mi nic wcześniej nie powiedziałaś?! Jaki on jest?! … Już mnie głowa boli od tego myślenia typu: „Co by było gdyby?”.               Weszłam do kuchni i uśmiechnęłam się do Diany, która w tym czasie pałaszowała płatki z mlekiem, po czym zabrałam się za robienie naleśników. Przyznam, że nie jestem jakimś specem od kuchni, ale potrafię przygotować podstawowe potrawy typu kurczak czy właśnie naleśniki.
              Po perfekcyjnym udekorowaniu potrawy, dosiadłam się do Dan, która czytała poranną gazetę.
- Zobacz! Piszą o One Direction! – pisnęła podniecona, mało nie spadając z krzesła. Popatrzyłam na nią jak na idiotkę, po czym skupiłam się na moim naleśniku. – To ten boysband, na którym koncercie byłyśmy wczoraj – powiedziała, po czym westchnęła i pokręciła śmiesznie głową.
 - Co o nich piszą? – zapytałam obojętnie. Przynajmniej próbowałam, żeby wyszło to obojętnie, ale chyba moje starania mijały się z celem.
- Cytuję wypowiedź, która najbardziej mi się spodobała „ Na ostatnim koncercie, który wczoraj graliśmy, poznałem niesamowita dziewczynę o zielonych oczach i powalającym spojrzeniu. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się ją spotkać. Jeżeli to czytasz Emily to proszę sprawdź swoją torebkę. Wtedy kiedy zasłoniłem ci oczy włożyłem mój numer telefonu do twojej torby. Mam nadzieję, że się do mnie odezwiesz”. – skończyła swój monolog a ja momentalnie zachłysnęłam się herbatą, którą  popijałam – Ciekawe, która to szczęściara. Ja na jej miejscu od razu bym się odezwała – powiedziała i spojrzała na mnie.  – Em, coś się stało? – zapytała zmartwionym głosem.
              W jednej chwili poderwałam się od stołu i pobiegłam w kierunku mojego pokoju. Nie zwracałam uwagi na to, iż kilka razy źle stanęłam przez co doskwierał mi ból kostki. Musiałam znaleźć tę kartkę, jeżeli oczywiście chodziło mu o mnie.
- Emily! Co ty wyprawiasz?! – krzyknęła za mną zdenerwowana Dan, jednak słyszałam ją jak przez mgłę.                    
              Wparowałam do pokoju jak dzika. Podeszłam powolnym krokiem do torerbki po czym zerknęłam do jej wnętrza. Była tam karteczka, ale równie dobrze mogła to być kolejna wizyta u dentysty, czy coś innego. Wyjęłam ją niepewnie po czym zerknęłam co na niej się znajduje. Moim oczom ukazał się napis:
Louis Tomlinos
+446000000000
              Chwiejnym krokiem wróciłam do kuchni po czym podałam kartkę Dan. W zasadzie to ona wyrwała mi tę karteczkę, ale mniejsza o większość. Po przeczytaniu, zapewne imienia i nazwiska dziewczyna zrobiła zaskoczoną i zdezorientowaną minę.
- O kurwa … - powiedziała.
No właśnie… O kurwa …

___________________________________________________-
Trochę szybciej dodałam rozdział, ponieważ w sobotę
i niedzielę nie będę miała na to czasu xDD
Także miłego czytania i ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA! 
Aga <3 

niedziela, 16 października 2016

Rozdział 1



*Oczami Emily*
-  Wróciłam! – Krzyknęłam głośno, zamykając drzwi. Odłożyłam kluczyk na małą białą komodę i weszłam do salonu. Nasz dom nie jest zbyt duży, ale dla dwóch osób w zupełności wystarcza. Mamy dwie sypialnie połączone z prywatnymi łazienkami, kuchnię, duży pokój oraz jeden pokój gościnny.
              Opadłam na fotel, jednocześnie patrząc na moją przyjaciółkę.
- Hej – odpowiedziała z lekkim opóźnieniem. – Wiedziałaś, że dzisiaj otwierają gdzieś na obrzeżach Londynu nową galerię? – zapytała, trzymając głowę w gazecie, jednocześnie od czasu do czasu na mnie zerkając.
- Nie – odpowiedziałam szczerze. Diana, moja przyjaciółka była typową zakupoholiczką i imprezowiczką. Jednakże wie, że najpierw obowiązki a później przyjemności.
              Patrzyłam na nią jak na obrazek. Nawet w nieuczesanych włosach i bez makijażu wygląda kobieco i ładnie. W porównaniu do niej, jestem szarą myszką która nie przepada za zakupami, a imprez nienawidzę. Jednak widzę, że Diana jest zachwycona, że mają otworzyć nowe centrum handlowe.
- Diana? Bo wiesz … Mam problem … - popatrzyłam na nią smutno. Dziewczyna usłyszawszy moje słowa, od razu rzuciła gazetę i do mnie podeszła, klękając i kładąc swoje ręce na moich kolanach.
              Od dziecka pamiętam, że na Dianę zawsze mogę liczyć. Pamiętam jak po moim pierwszym gwałcie, uciekłam z domu i bez wahania udałam się do dziewczyny. Zawsze mnie wysłuchała, doradziła i pomogła. Była moim aniołem. Jest moją siostrą.
- Co się stało? Czy znów chodzi o te przeklęte groźby? – zapytała, a w jej głosie usłyszałam nutę zmartwienia. Mimowolnie skinęłam głową. – Mówię ci, że musimy pójść na policję. Nie ma innej opcji. – powiedziała typowo matczynym głosem.
              Pamiętam, jak kiedyś bawiłyśmy się w piaskownicy, jeden chłopak rzucił wiaderko w moją stronę, które uderzyło mnie w głowę. Wtedy Diana od razu pobiegła za tym chłopcem, jednak zbyt wolno biegła, żeby mogła go dogonić. Po nieudanym pościgu, wróciła do mnie i zaczęła mnie pocieszać.
              Wiedziałam, że w tej chwili dziewczyna ma rację, że nie powinnam tego tak zostawiać. Jednak coś mówi mi, że jak pójdę z tym na komisariat wtedy zacznie się prawdziwe piekło.
              Dziewczyna widząc, że się waham dopowiedziała:
- Em, robi się coraz bardziej groźnie. A co, jeżeli ktoś cię napadnie, a mnie nie będzie w pobliżu, żeby ci pomóc? A co, jeżeli ten ktoś zrobi ci krzywdę? A co, jeżeli ten ktoś cię porwie? Musisz z tym pójść na policję. Proszę. ..– kiedy to mówiła, w jej oczach zobaczyłam smutek i niewyobrażalną rozpacz. – Za godzinę idę do pracy, a ty zostaniesz tu sama. Ja nie mogę pozwolić aby coś ci się stało. Poza tym jutro są twoje dziewiętnaste urodziny! – powiedziała już bardziej entuzjastycznie.
- Dan, wiem że powinnam postąpić tak jak ty mówisz, ale na razie muszę pomyśleć co z tym zrobić. – powiedziałam do niej, próbując ją pocieszyć – A czy już planujesz coś konkretnego na moje urodziny? – zapytałam, próbując ty samym zbić dziewczynę z tropu. Spojrzała na mnie a w jej oczach dostrzegłam malutkie iskierki. O nie …
- Jako stare dziewiętnastoletnie dupy, pójdziemy na koncert … - tutaj zrobiła pauzę, aby potrzymać mnie w napięciu, jednak ja już wiedziałam co ona powie … - One Direction! – krzyknęła, wstając i unosząc ręce do góry.
              O ile dobrze pamiętam Diana w wieku siedemnastu lat bardzo lubiła ich muzykę. Ja za nią nie przepadałam, ale czego nie robi się dla swojej najlepszej przyjaciółki?
-Serio? –zapytałam lekko znudzonym głosem, jednak dziewczyna najwidoczniej tego nie zauważyła. Stała i parzyła się na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami.
              Pamiętam jak bardzo Dan chciała zobaczyć ich koncert. Niekiedy nawet udawała, że jeden z nich jest jej mężem. Szkoda tylko, że zapomniałam, który …
- Koncert jest już jutro, dlatego dzisiaj wieczorem przygotujemy sobie, w co się jutro ubieramy. – powiedziała, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. – Dobra, ja muszę się już szykować do pracy. Obiadu nie ugotowałam, dlatego musisz nam coś przygotować – powiedziała do mnie , wychodząc z salonu. Westchnęłam i poszłam na górę do pokoju się przebrać. Moja sypialnia urządzona była w typowym nowoczesnym stylu. Ściany miałam białe, a na jednej z nich miałam założoną tapetę w biało czarne paski. Łóżko miałam najzwyklejsze w świecie, a naprzeciwko niego czarną toaletkę z białymi lampkami. Po lewej stronie łóżka miałam komodę z ciuchami a po prawej wyjście na mały balkonik. Obok toaletki znajdują się drzwi do łazienki którą urządziłam w podobnym stylu.
              Podeszłam do komody i ubrałam się w luźne dresy i koszulkę odsłaniającą ramię. Następnie udałam się do łazienki i zaczesałam włosy w roztrzepanego koka. Szybkim krokiem udałam się do kuchni, i postanowiłam przygotować kurczaka w marynacie. Po godzinie kurczak był już gotowy. Stwierdziłam, że nie jestem głodna, dlatego schowałam kurczaka do lodówki a sama udałam się do salonu. Usadowiłam się wygodnie w fotelu i włączyłam jakiś denny film. Nagle poczułam wibracje telefonu w przedniej kieszeni moich dresów. Wyjęłam niepewnie urządzenie i odblokowałam. Na nim znajdowała się wiadomość od mojej szefowej. Dostałam tydzień zaległego urlopu. Nie powiem bardzo mnie ten fakt ucieszył. Na co dzień pracuje w kawiarni jako kelnerka roznosząca kawę i ciastka. Nie był to szczyt moich marzeń, ale cóż trzeba jakoś zarabiać na życie.
              Przeniosłam swój wzrok z powrotem na ekran i skupiłam się na filmie. Nawet nie wiek w którym momencie oczy same mi się zamknęły i zasnęłam …

*Następny dzień rano*
Obudziły mnie promienie słoneczne wchodzące do salonu przez niezasłonięte okna. Otworzyłam niepewnie oczy i zobaczyłam, że jestem okryta miękkim kocem z mojej sypialni. Uśmiechnęłam się mimowolnie, na myśl, że Diana wróciwszy zmęczona do domu opatuliła mnie kocem. Wstałam i wzięłam koc udając się tym samym do mojego pokoju. Przeprałam się i wykonałam poranną toaletę. Następnie udałam się do kuchni aby odgrzać sobie wczorajszego kurczaka. Kogo ja w tej kuchni zastałam? Dan, wcinającą łapczywie wczorajszy lunch.
- Dan! – krzyknęłam – Mogłabyś mi zostawić chociaż trochę, a nie jeść tak samo jak świnia która zobaczy kawałek chleba? – powiedziałam zdenerwowana. Dan usłyszawszy moje ostatnie słowa spojrzała na mnie zawistnie w buzi mając wystające części kurczaka. Zaśmiałam się na ten widok tak bardzo, że zaczął mnie boleć brzuch.
- No i z czego tak rżysz?! – oburzyła się moim zachowaniem.
- Gdybyś siebie widziała, sama być się uśmiała – stwierdziłam z przekąsem. Kąciki ust Dan powędrowały delikatnie ku górze. Podeszłam do niej, zabierając jej kawałek. Oczywiście ja nie potrafię jeść samego mięsa dlatego też wzięłam chleb i posmarowałam go sobie masłem.
Po skończonym posiłku Diana wstała i przytuliła mnie mocno.
- Wszystkiego najlepszego dziewiętnastolatko! Dużo uśmiechu na twarzy i mniej problemów na głowie. A! I najważniejsze. Żebyś w końcu znalazła swoją drugą połówkę. – powiedziała, mocno mnie do siebie tuląc. – Poczekaj tutaj chwilkę, mam coś dla ciebie. – powiedziała z zauważalnym błyskiem w oku.
- Ale mówiłam ci żebyś mi nic nie kupo… - nie dokończyłam swojego monologu, gdyż wróciła z góry trzymając małe podłużne pudełeczko.
- Nie stękaj mi tu tylko otwórz – rzekła podniecona, wręczając mi pakunek. Z westchnieniem przejęłam od niej pakunek i otworzyłam. W środku znajdował się złoty łańcuszek ze z połówką złotego kluczyka. W kącikach moich oczu zaczęły gromadzić się łzy. – Dlaczego płaczesz? Nie podoba ci się? – zapytała zmartwiona.
- Nie, wręcz przeciwnie. Jest cudowny. – powiedziałam łamiącym się głosem. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że na szyi dziewczyna ma drugą część tego kluczyka. – Czy mogłabyś mi go założyć? – zapytałam z wielkim bananem na ustach. Dziewczyna skinęła głową, wzięła łańcuszek i umiejscowiła go na mojej szyi. Jeszcze raz przytuliłam się do niej, nie puszczając Dan przez dobre kilka chwil …
*Wieczorem*
- Emily! Jesteś gotowa? – krzyknęła Diana ze swojego pokoju.
- Nie! Jeszcze nie! – odpowiedziałam jej próbując zakręcić moje niesforne włosy w loki.
              Razem z Dan postanowiłyśmy się ubrać luźno a zarazem wystrzałowo, dlatego ja zdecydowałam się na białą koszulę z niezapiętymi u góry guziczkami oraz czarne obcisłe rurki i conversy.
              Po uporaniu się z moimi włosami zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie dziewczyna. Swoje włosy postanowiła upiąć w koka, natomiast na sobie miała jasnozielony sweter, również odsłaniający jej ramie, oraz czarną spódniczkę i trampki na koturnie.
- No nieźle – powiedziała do mnie Diana, ilustrując mnie od góry do dołu. Podeszłam do wieszaka i założyłam swój ulubiony płaszcz, ponieważ jesień dawała swe znaki.
- Ty też wyglądasz niczego sobie - powiedziałam uśmiechając się do niej.
- No to idziemy świętować twoje urodziny! – powiedziała zadowolona i jednocześnie wypchnęła mnie z domu.
Jeszcze nie wiedziałam jak jeden wieczór namąci w moim życiu …

____________________________________________________

Zachęcam do komentowania! 
To bardzo motywuje :D 
Agness <33