sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 4



*Oczami Emily*
Spojrzałam w górę i jedynie zobaczyłam zakapturzoną postać z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Na początku miałam drobne problemy z rozpoznaniem osoby, która przed chwilą się ze mną przywitała. Chłopak widząc moje lekkie wahanie oraz zamieszanie, zdjął okulary i spojrzał na mnie swoimi nieziemskimi niebieskimi oczami, uśmiechając się przy tym łobuzerko.
 - Cześć. Wybacz nie poznałam cię – powiedziałam do chłopaka lekko zdenerwowana. Matko, jaka ja jestem głupia! Przecież jak się z nim umówiłam, to jego powinnam oczekiwać, prawda? Emily rusz czasami tą swoją głową!
Louis usiadł naprzeciwko mnie, oglądając się dookoła, a następnie pozbył się swojego kaptura. W tym samym czasie schowałam moje urządzenie do torebki, po czym odłożyłam ją na bok. Upiłam jeszcze łyk mojego ulubionego truskawkowego smothie i wróciłam spojrzeniem na chłopaka, który bez przerwy się na mnie patrzył i lekko uśmiechał. Czemu on to robił?! To strasznie mnie dekoncentruje!
 - O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytałam chłopaka. W jednej chwili jego promienny uśmiech wyparował, a zastąpił go wyraz powagi i pewności siebie. Ja również spoważniałam. Moim zdaniem, jeżeli nie dokońca znany tobie chłopak dzwoni do ciebie, umawia na przymus, po czym mówi żeby bać się tej rozmowy, to jest zły znak. Bardzo zły znak. Już nie wspomnę o tym, że przez moje obawy, wielokrotnie złamałam przepisy drogowe, oraz spowodowałabym wypadek, i to dwa razy! Rozumiecie?! Dwa razy!
 - Ta rozmowa, która nas czeka ma zostać między nami rozumiesz? – zapytał z wyczuwalnym zdenerwowaniem. Ja jedynie skinęłam głową. Moje przerażenie, z każdą mijającą sekundą wzrastało, a ręce niekontrolowanie zaczęły się trząść. Wiem, że może trochę przesadnie panikuję, ale jestem osobą, która ze względu na swoją przeszłość, uważa na nowo poznanych ludzi. Chociaż muszę przyznać, że ostatnimi czasy, grono moich znajomych nie powiększyło się. Ba! Nawet rzekłabym, że zmniejszyło.
 - Przejdź już do rzeczy. Nie mam za dużo czasu – powiedziałam do niego, nieskutecznie unikając jego spojrzenia. Za każdym razem, kiedy zatapiałam się w jego niesamowitym spojrzeniu, zapominałam o całym świecie a wszystkie problemy … Nie! Emily przestań! STOP!
 - Okej. Po moim ostatnim związku z Eleanor Calder, moja reputacja znacznie ucierpiała. Pewnie nie wiesz czemu, prawda? – zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową. Jakoś ostatnimi czasy nie siedzę na pudelkach lub innych portalach plotkarskich. No, bo po co? – Powiedziała prasie o moim problemie z narkotykami, oraz jaki byłem po nich agresywny i wiele innych głupot. Nie powiem, że to wszystko nieprawda. – tutaj zatrzymał się, po czym westchnął – Ostatnio zdecydowałem, wraz z moim menadżerem, że potrzebuję oczyścić się z tych zarzutów. Pewnie zapytasz w jaki sposób. Otóż, muszę znaleźć nową dziewczynę, która w żaden sposób nie jest powiązana z show – biznesem, oraz ma czyste konto. – po jego ostatnich słowach uderzyła we mnie fala złości. On sobie myślał że … Nie Emily .. Poczekaj, jeszcze nie dokończył mówić. – Tak, sprawdziłem ciebie. I moim zdaniem byłabyś … Jakby to … Po prostu jesteś idealna do tej roli.  Oczywiście nie będziesz tego robiła za darmo i przez całe swoje życie. Umowa obejmować będzie cały rok, oraz miesięczne wynagrodzenie. Oczywiście jeszcze nie wiem, ile ono będzie wynosić, ale zapewniam, że twój portfel znacząco się wzbogaci – zakończył swoją wypowiedź, jednocześnie doszukując się jakichkolwiek emocji z mojej strony.
 A jakie emocje mną władały? Czysta złość i furia. Jakim pierdolonym prawem ma czelność proponować mi taki układ?! Ja mam być tylko marionetką, która naprawi jego reputacje?! Ja mam udawać? Mam udawać do niego miłość? Którą przypadkiem do niego czujesz, dziewczyno 
 - Jesteś nienormalny! Czy ty słyszysz, co ty do mnie mówisz!? Czy ty do kurwy nędzy to słyszysz?! – krzyknęłam do chłopaka, jednocześnie wstając ze swojego miejsca. Nie przejmowałam się tym, że kilka osób zwróciło na mnie uwagę i patrzyło na mnie jak na idiotkę. Natomiast Louis jedynie miał wypisany ból na swojej twarzy. Myśli, że wywoła u mnie jakiekolwiek wyrzuty sumienia? To on powinien je mieć! Nie ja! Nachyliłam się nad nim i powiedziałam łamiącym się głosem – Nie dzwoń do mnie i nie pisz. Zapomnij, że kiedykolwiek mnie spotkałeś. Po prostu zapomnij.
Wzięłam swoją torbę i posłałam ostatnie mordercze spojrzenie w stronę Louisa. Szybkim ruchem ominęłam ochroniarzy, najprawdopodobniej owej „gwiazdy”, stojących przy wyjściu z kawiarni, a następnie udałam się w stronę samochodu, po czym do niego wsiadłam. Odłożyłam moją torbę na miejsce pasażera, i całkowicie oddałam się emocjom. Myślałam, że … Właśnie Emily pomyślałaś. Oparłam ręce o kierownice i zaczęłam szlochać w rękaw mojego swetra. W głowie ciągle słyszałam wypowiedziane przeze mnie słowa: Po prostu zapomnij …
*Oczami Louisa*
 - … Po prostu zapomnij – Jej ostanie słowa, wywołały u mnie wielki ból. Jak mam zapomnieć? No jak?! Louis, jaki ty jesteś pojebany! Wszystko zniszczyłeś! Zniszczyłeś szansę, którą oboje dostaliście. Czekałeś na nią tyle lat!  
Po jej wyjściu, jedyne co mogłem zrobić to oddać się mojemu uzależnieniu. To jest ratunek i lek na wszystko. Bardzo zły lek, ale skuteczny.
Nim wstałem ze swojego miejsca, nałożyłem sobie okulary na nos, oraz kaptur na głowę. Następnie udałem się w stronę wyjścia kawiarni. Oczywiście, za mną udali się moi ochroniarze. Pewnym krokiem opuściłem budynek, oraz podszedłem do mojego samochodu, jeszcze raz zerkając na pojazd, obok którego zaparkowałem. To, co zobaczyłem, zbiło mnie z tropu. W Mercedesie siedziała ona, a na dodatek płakała! To jej samochód? To ją stać na takie cacko? Teraz już w ogóle nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Dziewczyna, w jednej chwili podniosła swoją głowę z kierownicy i wytarła oczy rękawem. Nim sięgnęła po kluczyk, aby odpalić samochód niespodziewanie mnie zauważyła. Patrzyła na mnie, przez króciutką chwilę, po czym ruszyła ze swojego miejsca i odjechała. W jej oczach widziałem wszystko. Cierpienie, ból, smutek … Wszystko.  Jednym słowem widziałem w niej siebie i moje postępowanie 
Ja również wszedłem do mojego pojazdu, odpaliłem go, po czym udałem się wraz z moimi ochroniarzami, w stronę mojego domu.
Po niedługiej dziesięciominutowej jeździe dotarłem pod posesje. Wjechałem do garażu i zaparkowałem swój samochód obok Range rovera Harrego. Wysiadłem z mojego Mercedesa, jednocześnie zastanawiając się, jakby ta rozmowa potoczyła się, gdybym posłuchał mojego przyjaciela? Dlaczego go do cholery nie posłuchałem?! No pytam się, dlaczego?! Dlaczego ja wszystko muszę psuć?
Udałem się w stronę salonu gdzie zastałem Zayna, Liama oraz Nialla. We trójkę oglądali jakiś film, a blondyn jak zwykle musiał coś jeść. Tak jak kiedyś rzekł blondyn :”Głodny Niall to marudny Niall”. Odchrząknąłem, a oni dopiero wtedy zwrócili na mnie swoją uwagę.
 - Wiecie może gdzie jest Harry? – zapytałem, patrząc tylko na Liama, który jako jedyny jest najbardziej rozgarnięty.
 - Nie widziałem go – odparł Zayn. Jednak jego odpowiedzią, zbytnio się nie interesowałem. Zależało mi na usłyszeniu słów „naszego tatusia”.
 - Tak, jest u siebie w pokoju. Mówił, żeby mu nie przeszkadzać, bo naszła go wena na nową piosenkę. – powiedział do mnie brunet. – Nie ma za co – dodał, po czym uśmiechną się do mnie po przyjacielsku. Bardzo go lubię. Jest dla nas wszystkich jak starszy brat, który dba o to, aby nawet włos ci z głowy nie spadł.
Ja również się do niego uśmiechnąłem, po czym opuściłem salon i szybkim krokiem udałem się do sypialni Harrego. Kiedy miałem już pukać, zawahałem się. Co ja mu powiem? Że miał racje? Że miał pierdoloną racje? Chyba tak… No bo przecież teraz potrzebuję jego pomocy. On jedyny powinnien rozumieć, do czego dążę. A chcę tylko spokoju i ustatkowania się na dłuższy czas.
Zapukałem do jego drzwi i usłyszałem „Proszę”. Wszedłem do pokoju mojego przyjaciela. On jedynie siedział przy swoim biurku i pisał jakiś dokument, prawdopodobnie nowy tekst piosenki. Wchodząc w jego „skromnie progi” zawsze czuję, jakby we mnie wstępowała nowa energia. Od samego chłopaka biło niesamowite ciepło, jednak nie każdy potrafi to dostrzec, lub odnaleźć.
Nie powiem, że Harry nie ma gustu, czy poczucia stylu. Wręcz przeciwnie. On, jako jedyny z nas zadecydował sam urządzić swój pokój. I nie powiem, że efekt końcowy jego pracy zadziwił nas wszystkich. Jego przysłowiowy „azyl” składał się oczywiście z sypialni oraz toalety. W łazience chłopaka, przeważała czerń oraz granat.  Natomiast w głównym pokoju ściany pomalowane były na czekoladowo, a białe meble kontrastowały z czarną tapetą nad łóżkiem. Oczywiście naprzeciwko jego łoża jest umieszczony duży telewizor plazmowy, z którego Harry bardzo często korzysta.
 - To coś ważnego? Nie mam teraz za bardzo czasu  - powiedział chłopak, nie racząc mnie nawet spojrzeniem.  Halo? Przyszedłem do ciebie porozmawiać! Pff …
 - Tak to ważne Harry – rzekłem poważnym tonem, na co chłopak gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Popatrzył na mnie swoimi zielonymi oczami, które teraz wielkością przypominają piłeczki do ping – ponga. On już wiedział, co mi leży na sercu. A leży sześćdziesięcio kilogramowa osoba. Emily…
 - Coś ty najlepszego zrobił? – zapytał przygnębiony. 
 - Popsułem Harry. Po prostu popsułem … - powiedziałem po czym przytuliłem się „ po chłopsku” do mojego przyjaciela, a łzy niekontrolowanie opuściły moje oczy. Jak dobrze, że na niektórych można liczyć.
*Oczami Emily*
Gwałtownie zatrzymałam się na podjeździe. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się niedawno wydarzyło. Pewnymi momentami czułam się jak jakaś dziwka. Za jakie grzechy …
Wyszłam z samochodu a następnie zamknęłam go na kluczyk. Udałam się w stronę frontowych drzwi, ciągle rozmyślając o Louisie. Przecież, ja czuję jakbym go znała od lat, a on jak mnie potraktował? Myślałam, że może chciał … Nie myśl …
Weszłam do środka i odłożyłam moją torbę, a kluczyki położyłam na mojej ulubionej białej komodzie. Nagle poczułam czyjeś ręce oplatające moją szyję a do moich nozdrzy dotarł specyficzny zapach perfum mojej przyjaciółki. Zawsze się ze mą tak witała, kiedy miała jakąś dobrą wiadomość lub śmiesznego „newsa”. Sterczałyśmy w tej pozycji przez dobre kilka chwil, po czym Dan chwyciła moje dłonie i spojrzała w moje oczy.
 - Mam dla ciebie niesamowitą wiadomość! A nawet dwie…  Ale najpierw ty mi powiedz jak tam na twojej randce. Chodzicie ze sobą? A może ci się oświadczył? – powiedziała Dan, a ja momentalnie zaczęłam szlochać. Czemu kiedy o nim myślę, sprawia mi to taki ogromny ból? – Ej, ja tylko żartowałam z tymi oświadczynami.
 - Dan, on proponował mi jakąś pierdoloną umowę – rzekłam do mojej Diany. Jej mięśnie w ciągu chwili napięły się, a oczy przepełnione były czystą złością. – Miałabym, z nim „niby” chodzić, w zamian za pieniądze, a jego reputacja wzrosłaby. – sama nie wierzyłam, że takie słowa przejdą przez moje gardło. Teraz po tym spotkaniu, mogę wysnuć jeden trafny wniosek: Louis to skończony dupek.
 - Ja pierdole, jaki sukinsyn – powiedziała przez zaciśnięte żeby moja przyjaciółka – Wiesz co ci radzę? Olej go. Zapomnij, że kiedykolwiek z nim rozmawiałaś, czy kiedykolwiek go widziałaś okej? – zapytała, na co ja przytaknęłam i ponownie się do niej przytuliłam. Jak dobrze, że Diana jest przy mnie i mi pomaga. Gdyby nie ona, pewnie dalej siedziała bym pod kloszem mojej ciotki i wuja… Na tą myśl moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.
 - A teraz wchodź do salonu. Muszę ci coś pokazać, a ja w tym czasie zrobię nam kawę – rzekła, po czym udała się do kuchni. Poszłam do salonu i usiadłam na moim ulubionym szarym fotelu. Po chwili pojawiła się brunetka, z parującym napojem. Wzięłam od niej kubek i zaciągnęłam się moim ulubionym zapachem. Odłożyłam napar na stół, po czym skupiłam się na mojej przyjaciółce. Dopiero teraz zauważyłam na stoliku porozrzucane kartki papieru. Spojrzałam na Dianę, z wyraźnym znakiem zapytania na twarzy.
 - Dzisiaj, dostałam tyle propozycji odnośnie twoich zgłoszeń! I nie uwierzysz, bo na jedno z tych ogłoszeń odpowiedziała marka Victoria Secret! Czy to nie wspaniale?! – pisnęła Dan, na co mój humor automatycznie się poprawił, a żołądek wykonał niespodziewanego fikołka. Victoria Secret … Nie możliwe … Chcą mnie jako swoją modelkę?! Po prostu, koszmar zmienił się w niebo … Puchate, nieskazitelne niebo …
 - Posłuchaj co o tobie napisali : „Według nas,  jesteś idealną kandydatką, na bycie modelką, gdyż masz piękne rysy twarzy, a twoje ciało jest odpowiednio zbudowane. Gratulujemy utrzymania tak niesamowitej sylwetki...” – powiedziała Dan, na co zerknęła na mnie z ukosa, zapewne czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Jednak mnie nie było w tej chwili stać na jakiś ruch. Jednego dnia, spadły na mnie dwie WIELKIE BOMBY. Z jednej strony, oczywiście cieszyłam się, ale z drugiej, uświadamiałam sobie jaki poważny krok mnie czeka.
 - Wiedziałam, że tak zareagujesz! Na początku, też nie pamiętałam jak się nazywam, kiedy oczywiście dostałam odpowiedzi, ale już po minucie skakałam i piszczałam jak mała dziewczynka! Dosłownie! – powiedziała Diana, całkowicie poddając się swojej ekscytacji.
 - Ale to nie będzie takie proste. Oczywiście wiesz, że VS jest w Stanach, ale w Londynie też mają swój oddział, oraz kilka miejscowych modelek. Pierwsze spotkanie z przedstawicielami masz .. – tu się zatrzymała, aby zerknąć w dokument – Za dwa tygodnie, a miejsce jest jeszcze do ustalenia. Lecz, najpierw trzeba wysłać do nich odpowiedź, ze zgodą oraz podpisem menadżerki oraz samej modelki. To co? Zgadzamy się, prawda? – rzekła entuzjastycznie. Ja jedynie pokiwałam głową na „tak”, a dziewczyna od razu pobiegła na górę.
 Byłam podekscytowana i zarazem zaskoczona. Wybrali mnie! Wybrali właśnie mnie! Nadal nie mogę uwierzyć w to szczęście oraz pecha, które mnie ostatnio nawiedziły.  Dostałam szanse na nowe życie, oraz na możliwość rozwijania, a przede wszystkim realizacji swojej pasji.
W pewnej chwili poczułam wibracje w dole moich dżinsów. Wyjęłam urządzenie, po czym zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił do mnie … Louis? Przecież mu mówiłam, żeby do mnie nie dzwonił! Żeby zapomniał! A on sobie do mnie dzwoni? …
Długo nie wytrzymałam. W końcu ciekawość wzięła górę i musiałam odebrać ten pieprzony telefon.
 - Co ty kurwa wyprawiasz?! Przecież ci mówiłam żebyś do mnie nie dzwonił! – krzyknęłam do słuchawki zdenerwowana, a mój podniesiony głos rozniósł się po całym salonie. Automatycznie wstałam i zaczęłam krążyć po całym pomieszczeniu.
 - Em, kochanie – e nie denerwuj się. Kupię ci kwiatuszka dobrze – e? – rzekł znajomy oraz strasznie jąkający się głos. Chwila …
 - Louis, czy ty jesteś pijany? – zapytałam, i w tym momencie usłyszałam typową imprezową muzykę w tle. – Odpowiedz mi! – krzyknęłam do chłopaka.
 - I tak i nie. Tylko paliłem ziółka, i piłem chyba… Paliłem ziółka i piłem…- Urwał, po czym usłyszałam jakiś bełkot.
 - Ktoś jest z tobą? – zapytałam. Nagle zauważyłam, że w pokoju znajduje się również Diana, która przypatrywała mi się z niemałym zaskoczeniem i zainteresowaniem.
 - Jest ze mną Harry, Liam…  Zamknij się! Teraz ja mówię! – wydarł się tak głośno do słuchawki, że musiałam odsunąć swoją głowę, inaczej pękłaby. Diana chyba też usłyszała jego krzyk, gdyż zaczęła się głośno śmiać. – Jest ze mną Harry, Liam, Niall i Zayn. A nie tego nie ma, a ten jest. Pomyliłem się – powiedział, oczywiście cały czas się jąkając, a ja w myślach przybiłam sobie facepalm’a. Fajnie, że wiem, którego jednak nie ma a który jest … I który jest kim …
 - Gdzie ty jesteś? – zapytałam, z nadzieją, że mi odpowie. – Słyszysz, co ja do ciebie mówię? – podniosłam trochę głos, gdyż po minucie nie usłyszałam jego odpowiedzi.
 - Nie krzycz tak na mnie! Obiecałem, że kupie ci kwiatuszka! – powiedział, a ja z westchnieniem i zamkniętymi oczami opadłam na fotel.
 - Pytam się ciebie jeszcze raz. Gdzie ty do cholery jesteś idioto! – krzyknęłam zdesperowana.
 - Harry, co to za klub? – nastała chwila ciszy. Pewnie pytał się kogoś obok, gdzie jego zacny tyłek trafił. Matoły! Nie pamiętają w jakim klubie się znaleźli… - Coś na B, kocie… - Skupiłam się na jego odpowiedzi, zastanawiając się jaki to może być Klub.
- Pewnie Book Club. Nie ruszajcie się z miejsca! Zaraz po was będę – powiedziałam do słuchawki, czekając na reakcje chłopaka.
 - Mam stać i się nie ruszać? Nawet nie oddychać? – zapytał Louis, z wyczuwalnym zdenerwowaniem. Tobie i tak już tlenu brakuje …  
 - Tak – odpowiedziałam konkretnie na jego pytanie. Już miałam go dość … Rozłączyłam się, po czym włożyłam komórkę do kieszeni. Spojrzałam na Dan, a na jej twarzy widoczny był znak zapytania.
 - Louis?- zapytała zaciekawiona oraz z lekkim bananem na ustach.
 - Tak. Louis … - odpowiedziałam. 
_____________________________________________________
Mam nadzieję, że się spodoba :D
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA <33
Agness  

3 komentarze:

  1. Ale się porobiło. Hahahah ale też komiczne "Jest ze mną Harry, Liam, Niall i Zayn. A nie tego nie ma, a ten jest. Pomyliłem się ... Fajnie, że wiem, którego jednak nie ma a który jest … I który jest kim … Jezu Jezu Jezu. Fajne czekam na next... Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział dodam w czwartek. Przepraszam za opóźnienia, ale coś mi się z laptopem stało i nie mam jak dodać. Ale w czwartek już obowiązkowo będzie.
      Aga xoxo

      Usuń